- Jestem bardzo zadowolony. Gdyby ktoś przed rozpoczęciem Giro powiedział mi, że skończę na szóstym miejscu, to bym nie uwierzył - powiedział Niemiec. W jego ekipie Lampre-Merida daje się jednak odczuć mały niedosyt. - Liczyliśmy na podium Michele Scarponiego. Było blisko. Gdyby nie odwołano piątkowego etapu z powodu śnieżycy, to moglibyśmy powalczyć. Ale to tylko gdybanie. Czwarte miejsce Scarponiego i moje szóste to są naprawdę bardzo dobre wyniki. Właśnie mamy spotkanie ze sponsorami. Wszyscy nam gratulują, ściskają ręce. Widać nas było na wyścigu, a oglądalność Giro w telewizji była duża - dodał. Niemiec przejechał całe Giro w dobrej formie. W poniedziałek wróci do rodzinnego domu w Pisarzowicach i zamierza odpocząć. W lipcu czeka go start w Tour de France. - Czuję się nadspodziewanie dobrze. Jestem zmęczony, ale bardziej psychicznie niż fizycznie. Potrzebuję teraz odpoczynku. Na razie nie myślę o Tour de France. Nie wiem, w jakiej roli będę jechać we Francji. Wiem tyle, że liderem naszej ekipy ma być Damiano Cunego - powiedział 33-letni kolarz, który kontraktem z Lampre-Meridą jest związany jeszcze przez rok. Świetnie pojechał we Włoszech także Rafał Majka (Saxo-Tinkoff), plasując się na siódmej pozycji. Dotychczas najwyższym miejscem Polaka w Giro d'Italia było dziewiąte Zenona Jaskuły w 1991 roku, a nigdy się jeszcze nie zdarzyło, by w klasyfikacji końcowej wyścigu zaliczanego do kolarskiego wielkiego szlema, obok Tour de France i Vuelta a Espana, w czołowej dziesiątce znalazło się dwóch biało-czerwonych. Trzeci z Polaków, Michał Gołaś (Omega Pharma-Quick Step), zajął w wyścigu 62. miejsce.