Ze słów Rafała Makowskiego, prezesa Polskiego Związku Kolarskiego, jasno wynika, że najlepiej byłoby, gdyby dziennikarze po prostu kompletnie nie zajmowali się jego "państwem". Niewiarygodnym jest fakt, że pan prezes z taką pogardą wypowiadał się - i to publicznie - o mediach. Każdy, kto mnie zna, wie doskonale, że jestem ostatnią osobą, która szuka sensacji na siłę. W wypadku odwołania trenerek kadr zgłosiły się do mnie same zawodniczki, zaniepokojone tym, że PZKol. chce rozbić świetną atmosferę w grupie i to na rok przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu (2024), gdzie nasze cyklistki mają szansę na walkę o medale. Wydało się im to dziwne, że takie ruchy mają być podejmowane akurat teraz. To ten artykuł wywołał niezadowolenie w PZKol: Polki robią furorę, ale trenerka ma zostać odwołana. Związek wyjaśnia Prezes PZKol atakuje media i... zawodniczki Dlaczego do mnie? Nie wiem, bo kolarstwem zajmuję się od czasu do czasu. Zapewne chodziło o to, by sprawa nabrała rozgłosu, bo dla naszych zawodniczek, była w tym momencie paląca. Zwłaszcza że wspomniane odwołanie miało nastąpić kilka dni później, a nikt ze związku nie kwapił się do tego, by porozmawiać z kadrowiczkami i wyjaśnić im, skąd taki pomysł. Tymczasem, dzięki artykułowi w Interia Sport, padły też pytania od ludzi ze świata kolarskiego dotyczące tej sprawy. Wcale nie twierdzę, że PZKol. miał zamiar działać ze szkodą dla zawodniczek. Dlatego postanowiłem też skontaktować się z Markiem Rutkiewiczem, dyrektorem sportowym PZKol, by on wyjaśnił, o co w całej sprawie chodzi. I w ten sposób odpowiedź dostałem ja, ale też zawodniczki. Dlaczego nie pytały o to bezpośrednio w związku? Nie wiem. Może po prostu nie mają zaufania do władz? Nie mam pojęcia. A tak mają wyjaśnienie czarno na białym. Tymczasem prezes Makowski uznał wyjaśnianie sprawy o chęci nagłego odwołania trenerki kadry za szukanie sensacji. - Naszą intencją nie było zrobienie rewolucji, tylko pewna ewolucja i ustandaryzowanie schematu szkolenia. Nie doszukiwałbym się tutaj drugiego dna. Natomiast jeśli chodzi o dziennikarskie hieny, czy osoby szukające poklasku i walczące o lajki czy o zasięgi, to nic z tym nie zrobimy. Choćby w Polskim Związku Kolarskim było naprawdę rewelacyjnie, a z każdej imprezy przywozilibyśmy złoty medal, to znajdzie się ktoś, kto zarabia na chleb tym, że napisze, że jest źle. Ludzie tak funkcjonują i tak zarabiają na chleb i póki nie łamią prawa, to musimy z nimi żyć. Trzeba zaakceptować taki stan rzeczy, jednocześnie robiąc swoje. Na pewno nie będę kierować tą organizacją w oparciu o jakieś niepochlebne artykuły czy wypowiedzi, czy jakieś insynuacje. Jeżeli ktoś ma taką potrzebę, to niech się uzewnętrznia - powiedział prezes PZKol na publicznym spotkaniu. Pogarda w stosunku do mediów naprawdę niesamowita. W jednym jednak mogę zgodzić się z panem prezesem. Sam zresztą chciałem tego uniknąć. Wypowiedzi zawodniczek nie są pod nazwiskiem, a to powoduje, że ich słowa nie mają takiej wartości. Tu jednak znowu prezes mocno się zagalopował, mówiąc w kierunku cyklistek, jakie zabierały głos: "to jest wyraz tchórzostwa (...) to jest forma szantażu". - Wolny świat i wolny kraj. Każdy ma prawo do wypowiedzi, natomiast ten artykuł w Interii to było absolutne kuriozum. Jeżeli mam jakiś problem, to po pierwsze idę go zgłosić. Dyrektor sportowy PZKol jest bardzo otwarty na rozmowy. Wystarczyło z nim porozmawiać i zasięgnąć języka. Z drugiej strony występowanie w artykule pod anonimowymi nazwiskami... Jeśli mam problem, to nie mam problemu z tym, żeby powiedzieć, że mam problem. Jestem otwarty i o tym mówię. Natomiast to jest taki wyraz tchórzostwa, podburzanie, rozbijanie grupy. Nie rozumiem tego. Przypominam, że tradycja załatwiania problemów w prasie sięga kilku lat. Nie pochwalam tego. Oczywiście w żaden sposób nie mam zamiaru mówić tutaj, że było dobrze, tylko od załatwiania spraw, od rozwiązywania problemów są służby w Polsce. Każdy może zgłosić swój problem w odpowiednich służbach. Są sądy, które to oceniają, natomiast działanie przez prasę, to jest działanie dla poklasku. Z punktu widzenia redaktora dla zasięgów, dla wyświetleń. Z punktu widzenia tego, który idzie z tym do prasy, to jest forma szantażu i tak to odczytuję - tak dokładnie brzmiała wypowiedź Rafała Makowskiego. Panie prezesie, chciałem powiedzieć, że nie szukam zasięgów ani wyświetleń. W zawodzie pracuję od ponad 20 lat i kieruję się rzetelnością dziennikarską. I tak było też w tym materiale. Są wątpliwości jednej strony i wyjaśnienie drugiej. *** Konkurs na stanowisko selekcjonera kadry szosowej kobiet elity i U-23 oraz juniorek został rozpisany. Informacja na stronie związku pojawiała się 24 października. Termin zgłoszeń mija 31 października, a już 3 listopada komisja konkursowa dokona wyboru. - Jeśli chodzi o samą Małgorzatę Jasińską, to nie mam żadnych zarzutów wobec pani Małgorzaty Jasińskiej. Sama ocena pracy trenera nastąpi w listopadzie. Chcemy przeprowadzić rozmowy roczne z każdym z trenerów - mówił prezes PZKol na spotkaniu. Pokazano trasę Tour de France 2024. Pierwszy raz w historii meta nie będzie w Paryżu