Polska terminatorka. Dla tej dziewczyny nie ma granic. "Wierzyłam, że dam radę"
Marta Lach po raz pierwszy od 2021 roku nie zdobyła medalu mistrzostw Polski w jeździe indywidualnej na czas. Na trasie Szczyrzyc - Dąbie - Szczyrzyc zajęła szóste miejsce. 28-latka, która jeździ w najlepszej kolarskiej grupie świata wśród kobiet, nazywanej "galacticos", stanęła na starcie mimo ogromnego bólu. Na razie nie wiadomo, czy wystąpi w sobotnim (28 czerwca) wyścigu ze startu wspólnego w Dobczycach, choć bardzo tego chce.

Marta Lach to dwukrotna polska olimpijka (2020, 2024). Pochodząca z Głębowic cyklistka ma wielki charakter do sportu. Nigdy się nie poddaje, a nawet przekracza pewne granice.
W 2021 roku Lach miała poważny wypadek, kiedy zagapiła się i z dużym impetem wpadła na treningu na tył samochodu. Do dziś na jej twarzy pozostają ślady po wielogodzinnej operacji.
Teraz stawiła się na mistrzostwach Polski w kolarstwie szosowym w Dobczycach, choć tak naprawdę nie powinno jej na nich być. Wszystko przez poważny uraz, jakiego nabawiła się kilka dni temu. O wszystkim opowiedziała w rozmowie z Interia Sport.
Nieszczęśliwe gokarty. Marta Lach zdradziła, jak doszło do złamania
Tomasz Kalemba, Interia Sport: - Po raz pierwszy od 2021 roku nie zdobyłaś medalu mistrzostw Polski w jeździe indywidualnej na czas. Trasa sprawiła trudności?
Marta Lach: - Nie trasa, a organizm. Było trudno. Mam bowiem złamane żebro. Mimo wszystko zdecydowałam się na start, bo wierzyłam, że dam radę. Chciałam zdobyć medal. Najlepiej złoty. Ciało jednak odmówiło posłuszeństwa. Nie myślałam o tym. Chciałam odrzucić złe myśli, ale jednak czułam ból w czasie jazdy. Był problem z oddychaniem, ale też kompensacja bólu przez inne części ciała. Wystarczyło do szóstego miejsca. Straciłam do Agnieszki Skalniak-Sójki, która wygrała, 49 sekund. Niby nie jest to dużo. Byli po prostu lepsi ode mnie. Gratuluję.
Kiedy to się stało. Na wyścigu Dookoła Szwajcarii, na którym świetnie sobie radziłaś i wygrałaś klasyfikację górską?
- Nie. Tydzień temu byłam na gokartach ze znajomymi. Tam wywróciłam się. Uderzyłam w bandę. Spędziłam trochę czasu na SOR. Żebro mam tak złamane, że rusza się cały czas. Tego się nie da usztywnić. Musi się samo zrosnąć. Działaliśmy z fizjoterapeutami, by przyspieszyć ten proces, ale na zespojenie kości potrzeba 4-6 tygodni, a nie sześciu dni.
Czuję, że się tam bardzo rozwijam. Drużyna podpisała ze mną kontrakt na trzy lata i to z automatu. Są z tego bardzo zadowoleni. Wydaje mi się, że to tylko kwestia czasu i będę jedną z czołowych zawodniczek na świecie
Co zatem z sobotnim wyścigiem ze startu wspólnego?
- Wszyscy mi odradzają, ale chcę powalczyć. Może to być rzeczywiście bardziej niebezpieczne, bo mamy ciągle jazdę góra-dół. W takim wyścigu trudniej jest też trzymać stabilną pozycję. Mam jeszcze dwa dni na regenerację.
Chce zostać czołową zawodniczką świata. Rośnie w siłę w "galacticos"
Od tego roku jeździsz w najlepszej kobiecej ekipie świata SD Worx-Protime nazywanej "galacticos"? Wejście do niej miałaś bombowe. Na koncie masz już dwie wygrane i świetną jazdę w wyścigu Dookoła Szwajcarii.
- Jest bardzo dobrze. Mamy silne osobowości i mocne charaktery w zespole. Wzajemnie się napędzamy. Wygrywamy sporo wyścigów. W drużynie jest bardzo dużo ciężkiej pracy, bo najczęściej to my rozdajemy karty. Kontrolujemy wyścig, a to znaczy, że często wypluwa się płuca dla koleżanek. To daje jednak wielką satysfakcję. Czuję, że się tam bardzo rozwijam. Drużyna podpisała ze mną kontrakt na trzy lata i to z automatu. Są z tego bardzo zadowoleni. Wydaje mi się, że to tylko kwestia czasu i będę jedną z czołowych zawodniczek na świecie.
Fajne jest to, że sama dostajesz dużo szans w drużynie.
- Tak. Wygrałam już dwa wyścigi. Na kilku byłam w czołówce. Sporo pomagam w końcówkach wyścigów. Mamy naprawdę świetną ekipę. Teraz na mistrzostwach Polski jest ze mną dwóch Maćków. Maciej Kowalewski jest fizjoterapeutą, a Maciej Kasperkiewicz jest mechanikiem. Przyjechali ze mną, by mi pomóc. Bardzo się z tego cieszę, bo jesteśmy w Małopolsce. Jest ze mną cała rodzina, bo mieszkam kilkadziesiąt kilometrów od Dobczyc. Znam te trasy. Kiedyś startowałam tu w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży. Wtedy start był w Raciechowicach. Podjazdów jest tu cała masa. Do tego są strome, choć nie są zbyt długie, ale jest duże ich nawarstwienie. I to na pewno da się we znaki w wyścigu ze startu wspólnego.
W Szczyrzycu - rozmawiał Tomasz Kalemba, Interia Sport


