Polak zapowiadał się na wielki talent, ale zna swoje miejsce w szeregu. W kraju nie ma sobie równych
Filip Maciejuk przed laty uważany był za wielki kolarski talent. Zresztą nie bez przyczyny. W gronie juniorów radził sobie świetnie. Był nawet medalistą mistrzostw świata w tej kategorii wiekowej w jeździe indywidualnej na czas. W seniorskim peletonie pełni rolę jednego z pomocników Primoza Roglicia w ekipie Red Bull-Bora-Hansgrohe. W kolarskim świecie zasłynął przede wszystkim ze spowodowania gigantycznej kraksy w wyścigu Dookoła Flandrii w 2023 roku, za co został zawieszony. Teraz w Szczyrzycu został po raz drugi z rzędu mistrzem Polski w jeździe na czas.

Filip Maciejuk z ekipy Red Bull-Bora-Hansgrohe nie miał sobie równych w mistrzostwach Polski w kolarstwie szosowym w Dobczycach w jeździe indywidualnej na czas, jaka została rozegrana na trasie Szczyrzyc - Dąbie - Szczyrzyc.
25-latek wygrał z ogromną przewagą, bo drugiego w klasyfikacji Kamila Małeckiego wyprzedził aż o 2.18. To była deklasacja, ale też potwierdzenie, że Maciejuk nadal jest specjalistą od tej konkurencji.
- Przyjechałem, by obronić tytuł i tego dokonałem. Nie lekceważyłem nikogo, bo tak zawsze podchodzę do tego sportu. Trzeba jechać swoje do samej mety. Staram się być profesjonalny na sto procent - powiedział Maciejuk w rozmowie z Interia Sport.
Filip Maciejuk chce być jednym z najlepszych pomocników na świecie. Maciej Bodnar jest dla niego wzorem
Tego kolarza zobaczymy też na starcie wyścigu o mistrzostwo Polski w niedzielę (29 czerwca).
- Przy dobrym dniu myślę, że mogę się liczyć w walce o medale, choć trasa jest naprawdę trudna - przyznał.
Maciejuk nie trafił do ekipy Red Bull-Bora-Hansgrohe jako ten, który miał rozdawać karty. Sam też doskonale zdaje sobie sprawę z tego, w jakim jest miejscu.
Zaczynam widzieć swoje miejsce w szeregu. Widzimy, co się dzieje w kolarstwie. Jest kilku zawodników, którzy biją się o zwycięstwa. Staram się pomagać swoich liderom. I właśnie w takiej roli trafiłem do drużyny. Bardzo mało jest teraz takich pomocników w ekipach, którzy poświęcają się dla swoich liderów w stu procentach. Nie ukrywam, że chcę być bardzo cenionym pomocnikiem i ciężko na to pracuję. Kiedyś na pewno też zdarzy się pojechać na swoje konto. Już w ubiegłym roku łapałem się w ucieczki, które prawie dojeżdżały do mety. Czekam zatem też na swoją szansę, ale na pierwszym miejscu jest dla mnie pomoc liderom. Kiedyś takim cenionym pomocnikiem był Maciej Bodnar i on jest dla mnie wzorem pod tym względem. Do tego potrafił wygrywać. Przecież ma na koncie zwycięstwo na etapie Tour de France. Też chcę być taki, jak on
Po tej kraksie świat usłyszał o Polaku. Dziś śmieje się z tego
Nasz kolarz nie ukrywa, że chciałby się rozwijać w jeździe indywidualnej na czas, ale zauważył też, jak bardzo do przodu poszedł sprzęt. Właściwie każdy detal musi być dograny. I razem z Sylwestrem Szmydem, który jest jego trenerem w ekipie, pracują nad tym, by był coraz lepszym czasowcem.
- Liczby pokazują, że co roku robię progres. Trzeba jednak stąpać twardo po ziemi i znać realia. Czasami nie jesteśmy przeskoczyć pewnych rzeczy w sprzęcie - powiedział.
W 2023 roku Maciejuk na wyścigu Dookoła Flandrii doprowadził do gigantycznej kraksy. Został zresztą nawet zawieszony.
Zapytany o to, czy teraz w peletonie nie patrzą się na niego krzywo, odparł: - Może tylko raz zdarzyło się, że ktoś mi coś powiedział, ale to było zaraz po kraksie. Od tamtej pory nikt nie okazywał niechęci do mnie. Teraz sam się z tego śmieję, bo takie kraksy, a nawet gorsze, zdarzają się w kolarstwie.
Ze Szczyrzyca - Tomasz Kalemba, Interia Sport


