34-letni Majka sezon otworzył już pod koniec stycznia, podczas AlUla Tour w Arabii Saudyjskiej. Później oglądaliśmy go w akcji w wyścigu dookoła Murcji, a następnie - w nietypowym, jednoetapowym Vuelta a Andalucia (z powodu protestów na trasie wyścig "zamknął" się w... jeździe indywidualnej na czas). Ostatnim startem Polaka było Tirreno-Adriatico, a od 10 marca pauzował. Aż do tego weekendu. Grupa UAE Team Emirates zdecydowała się desygnować go do akcji w Vuelta Asturias. Nasz rodak miał wnieść siłę doświadczenia do składu, w którym znalazły się dwa diamenty: Isaac del Toro, triumfator ostatniego Tour de l'Avenir (najbardziej prestiżowego wyścigu dla młodzieżowców) oraz Antonio Morgado, który przed kilkoma dniami, w Italii świętował pierwszy zawodowy triumf w karierze. Rafał Majka wrócił i błysnął Już pierwszy dzień zmagań pokazał, że Majka i spółka będą rozdawać karty. Najtrudniejszy z etapów wygrał bowiem Del Toro, a drugi był Polak. Kolejnego dnia, w zdecydowanie łatwiejszym terenie wygrał z kolei... Morgado. Podczas niedzielnego finału niewiele w klasyfikacji generalnej mogło się zmienić. I faktycznie, sukces 20-letniego Meksykanina został przypieczętowany, a obok niego na podium stanął nasz rodak. Odcinek wygrał zaś... inny z zawodników drużyny z Emiratów, Finn Fisher-Black. Długa przerwa Polaka w startach wynikała z urazu (zapalenia ścięgna Achillesa). Wynik w Hiszpanii jest jednak sygnałem, że ze zdrowiem wszystko jest w porządu, a forma przed nadchodzącym Giro d'Italia zdaje się być "we właściwym miejscu". Zmagania we Włoszech rozpoczną się już za tydzień. Ich wielkim faworytem będzie kompan "Zgreda" z ekipy, Słoweniec Tadej Pogacar. Majka ma być jego kluczowym pomocnikiem w górach. Trudno wyrokować, czy może dostać wolną rękę w walce o etapowe zwycięstwo, choć... kibice z pewnością na taki scenariusz liczą.