W niedzielny wieczór igrzyska olimpijskie w Paryżu przeszły do historii. O godzinie 21:00 na Stade de France odbyła się uroczysta ceremonia zamknięcia imprezy, na której pojawiło się liczne grono "Biało-Czerwonych". Polacy rzutem na taśmę nad Sekwaną uzbierali dwucyfrową liczbę medali. Sensacyjnie ten dziesiąty zdobyła Daria Pikulik. Nasza rodaczka nie była wśród ścisłych faworytek w omnium, jednak zaskoczyła rywalki i po świetnej postawie w ostatniej konkurencji uplasowała się tuż za zwyciężczynią - Jennifer Valente. Długiego świętowania jednak nie było. Już następnego dnia "Biało-Czerwona" stawiła się na starcie równie prestiżowych zmagań. Mowa o kobiecym Tour de France, który co prawda nie ma takiej renomy jak męski, ale i tak dla wielu pań występ na tym wyścigu to spełnienie marzeń. "Muszę się szybko spakować bo jedziemy do Rotterdamu" - oznajmiła przed ceremonią dekoracji dziennikarzowi TVP Sport. Daria Pikulik szósta na pierwszym etapie Tour de France Na "dzień dobry" pole do popisu miały sprinterki. Na trasie znalazło się tylko jedno niewielkie wzniesienie czwartej kategorii, więc kibice z niecierpliwością wyczekiwali na finisz z peletonu lub zawiązanie się ucieczki chcącej pokrzyżować szyki faworytkom. W poniedziałkowe popołudnie sprawdził się pierwszy scenariusz. "Biało-Czerwona" została dobrze rozprowadzona przez koleżanki z zespołu, a następnie imponowała szybkością. Nie wystarczyło to co prawda na triumf, lecz szósta lokata na mecie i tak jest powodem do dumy. W poniedziałkowe popołudnie triumfowała Charlotte Kool. Holenderka wygrała przed własną publicznością i doprowadziła do euforii licznie zgromadzonych kibiców. Podium uzupełniły Anniina Ahtosalo oraz Elisa Balsamo.