Mateusz Rudyk jako "rodzynek" przyjechał do Paryża, aby reprezentować Polskę w sprincie w kolarstwie torowym. Poza tym zawodnikiem nasza kadra nie wystawiła żadnego innego kolarza do rywalizacji, a sam Rudyk miał potężne problemy z tym, żeby w Paryżu się znaleźć i być dopuszczonym do rywalizacji. To jednak nie koniec. Jest oficjalny komunikat. "Zaczniemy od Mirosław" Mowa rzecz jasne o tym, co działo się w związku z "aferą" dopingową, której głównym bohaterem był nasz kolarz. Rudyk bowiem z racji na swoje problemy zdrowotne zażywa insulinę, do czego trzeba mieć w sporcie na najwyższym poziomie odpowiednie zaświadczenie. Mateusz Rudyk dopiero siódmy, choć na mecie był trzeci Po kilku dniach problem dopingowy został rozwiązany, a Rudyk mógł w spokoju udać się do Paryża w poszukiwaniu pierwszego olimpijskiego medalu w karierze. Niestety ta sztuka się nie udała, bo Polak przegrał w ćwierćfinale z obrońcą tytułu i pozostała walka jedynie o miejsca 5-8. Pobiły się na boisku, w ruch poszły kije. Skandal po meczu o finał W wyścigu o piątą lokatę nasz reprezentant przez długi czas był tym, który jechał na samym czele czteroosobowej stawki, ale jak się okazało, ta taktyka nie przyniosła dobrych skutków. W samej końcówce Polak dał się bowiem wyprzedzić i na matę przyjechał jako trzeci, co oznaczało początkowo, że rywalizację zakończył na miejscu siódmym. Sędziowie jednak zweryfikowali przebieg wyścigu i ostatecznie Rudyk w końcowej klasyfikacji uplasował się na miejscu piątym.