36-letni Boonen inicjował kilka akcji, był bardzo aktywny na trasie, ale ostatecznie zajął 13. miejsce, przyjeżdżając do mety w drugiej grupie. Wygrał inny Belg, mistrz olimpijski Greg Van Avermaet. Po wyścigu Boonen przez blisko godzinę pozostawał w autobusie Quick-Step, gdzie czekały na niego towarzyszka życia Lore Van de Weyer oraz ich córki Valentine i Jacqueline. Gdy wyszedł do cierpliwie czekających kibiców, przywitały go okrzyki: "Dziękujemy" oraz "Tommeke". "Nie spodziewałem się takiego przyjęcia. Te ostatnie 15 dni to był roller coaster emocji. Ludzie korzystali z ostatnich chwil wyścigu z moim udziałem. Nawet jeśli nie wygrałem" - przyznał. Nie wyobrażał sobie innego miejsca na zakończenie kariery niż welodrom w Roubaix. "Dla mnie to najpiękniejszy wyścig na świecie. Gdy zobaczyłem znak, że do mety zostało pięć kilometrów, wyraźnie uświadomiłem sobie, że są to moje ostatnie kilometry. Nie żałuję. Jestem szczęśliwy, że tak kończę karierę". Boonen odniósł łącznie 114 zwycięstw w zawodowym peletonie. Najważniejsze z nich to tytuł mistrza świata w 2005 roku w Madrycie, cztery triumfy w Paryż-Roubaix (2005, 2008, 2009, 2012), trzy w Dookoła Flandrii i sześć wygranych etapów w Tour de France. W ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Dausze zdobył brązowy medal. Karierę rozpoczynał w... Tour de Pologne w 2000 roku. "Ten wyścig wspominam z sentymentem, bo był to mój debiut w imprezie wieloetapowej. Jeszcze nie byłem pełnoprawnym zawodowcem, ale stażystą w ekipie US Postal. Miałem wtedy 19 lat. Pamiętam, że był wrzesień, pogoda brzydka, etapy bardzo długie, a wyścigu nie ukończyłem. Teraz kolory się zmieniły, jest piękne lato. Wielu kolarzy, w tym i ja, przygotowuje się tutaj do hiszpańskiej Vuelty" - mówił w rozmowie z PAP w sierpniu 2011 roku w Zakopanem, gdy w Polsce startował po raz drugi. Boonen nie poprawi już rekordu czterech zwycięstw w Paryż-Roubaix, który dzieli z mistrzem z lat siedemdziesiątych XX wieku, rodakiem Rogerem De Vlaeminckiem. Przed rokiem miał szansę zostać samodzielnym rekordzistą, ale na finiszu był drugi, przegrywając ze... starszym od siebie Australijczykiem Mathew Haymanem. W niedzielę Hayman był 11.