"Uwielbiam Paryż-Roubaix. To impreza jak żadna inna. Każdy z 29 sektorów kostki brukowej może być tym decydującym i bardzo często trudno jest kontrolować rywalizację. Jedyne, co mogę kontrolować, to moja forma i jestem zadowolony z tego, jak się czułem i prezentowałem w tym sezonie. Nie mogę się doczekać niedzieli" - powiedział Van Avermaet. Dyrektor sportowy grupy CCC Włoch Fabio Baldato podkreślił, że ze wszystkich klasyków Paryż-Roubaix jest najmniej przewidywalnym. "Może to zadziałać na naszą korzyść, ale też przeciwko nam. Kolarzy czeka ponad 50 km odcinków brukowanych i tylko najsilniejszy z zawodników może tam wygrać. Mocno wierzę, że w niedzielę będzie nim Greg" - dodał. Przed rokiem Van Avermaet zajął czwarte miejsce, ze stratą 1.34 do zwycięzcy - Słowaka Petera Sagana. Startował dziewięć razy i czterokrotnie kończył wyścig w pierwszej dziesiątce. W niedzielę Belg będzie miał wsparcie m.in. Łukasza Wiśniowskiego i Kamila Gradka. Ponadto w wyścigu pojadą dwaj Polacy - pomocnik Sagana Maciej Bodnar (Bora-Hansgrohe) oraz Przemysław Kasperkiewicz (Delko Marseille). Paryż-Roubaix nie bez powodu jest nazywany "Piekłem Północy". Trasa z Compiegne do Roubaix liczy 257 km, z czego 54,5 km to "kocie łby", brukowane odcinki w miasteczkach i wśród polnych dróg północno-wschodniej Francji. Zawodnicy startują na specjalnych rowerach z mniej sztywną ramą, ze wzmocnionymi łańcuchami i kołami, z niedopompowanymi oponami. Smarują się specjalnymi maściami chroniącymi przy upadkach. Gdy pada, a w przeszłości deszcz często towarzyszył kolarzom, dojeżdżają do mety potwornie umorusani. Finisz znajduje się na betonowym torze kolarskim w Roubaix, miasteczku na granicy Francji z Belgią. W kolejnych wyścigach liczba odcinków brukowanych się zmieniała. W tegorocznej, 117. edycji będzie ich 29. Nie są długie (najdłuższe - Quievy oraz Wandignies - liczą po 3,7 km), ale dają w kość. Najwyższą skalę trudności, oznaczoną pięcioma gwiazdkami, mają trzy: położony w lesie Trouee d'Arenberg (początek odcinka - 164,5 km; długość - 2,5 km), następnie Mons-en-Pevele (212 km; 3 km) oraz Carrefour de l'Arbre (242,5 km; 2,1 km). Koszmarem Paryż-Roubaix są defekty. Zawodnicy modlą się, by ich uniknąć, ponieważ np. wymiana koła na wąziutkich drogach, gdzie wozy techniczne mają ogromne problemy z wyprzedzaniem, może zabrać sporo czasu. Awaria sprzętu przeważnie eliminuje z wyścigu. Najwięcej zwycięstw - po cztery - odnieśli Belgowie Roger De Vlaeminck i Tom Boonen, który dwa lata temu w Roubaix zakończył karierę. Dojechał do mety w drugiej grupie, zajmując 13. miejsce z 12-sekundową stratą do zwycięzcy, ale i tak kibice żegnali go jak króla. Przed rokiem Sagan wyprzedził na ostatnich metrach towarzysza ucieczki Szwajcara Silvana Dilliera, a blisko minutę po nich finiszował samotnie Holender Niki Terpstra. Wyścig przeszedł jednak do historii jako jeden z najtragiczniejszych. W pierwszej części trasy zasłabł Belg Michael Goolaerts, u którego służby medyczne stwierdziły zatrzymanie pracy serca. 23-letni zawodnik zmarł wieczorem tego samego dnia w szpitalu w Lille. Polscy kolarze nigdy jeszcze nie finiszowali na welodromie w Roubaix w pierwszej dziesiątce. Najwyższe - 14. miejsce - zajęli Joachim Halupczok w 1990 i Zbigniew Spruch w 1999 roku.