Niebywałe, jak krótka potrafi być droga od łez do euforii. Ledwie cztery dni temu, w trakcie zmagań sztafet mieszanych Annemiek Van Vleuten zaliczyła poważny upadek. Tuż po starcie, jadąc w płaskim terenie i po prostej straciła kontrolę nad rowerem i uderzyła w bandy zabezpieczające trasę. Długo nie mogła się podnieść o własnych siłach. Gdy została przewieziona do szpitala, badania wykazały złamanie łokcia. W teorii wykluczało to jakiekolwiek występy w najbliższym czasie. Ale tylko w teorii, bo Holenderka wiele razy pokazała już, że ograniczenia dla niej nie istnieją. Annemiek van Vleuten wygrała, jadąc ze złamanym łokciem Już następnego dnia wsiadła na rower i przejechała ponad 60 kilometrów w treningowym tempie. To pokazało jej, że jest w stanie w ogóle usiedzieć na rowerze mimo kontuzji, jakiej się nabawiła. Jednak trening to jedno, a rywalizacja - drugie. Czy będzie w stanie poderwać się z siodełka, gdy trzeba będzie wspinać się na strome podjazdy? Czy zdoła szybko zareagować na ewentualne ataki? Pytań było wiele, a najważniejszym - czy w ogóle przystąpi do sobotniej rywalizacji. Jeszcze w piątek nie było to pewne. Ostatecznie zdecydowano, że stanie na starcie. Bez większego kłopotu utrzymywała się w czołowej grupie, choć przyznać trzeba że pomóc mogło jej w tym dość ospałe tempo w pierwszej części zmagań. Podczas, gdy Katarzyna Niewiadoma czy Liane Lippert atakowały i szukały swojej szansy - ona cierpliwie czekała. W jej stanie - niczego nie musiała, tylko mogła. Niespełna kilometr od mety uśmiechnął się do niej los. Czołowa piątka, w której jechała między innymi nasza gwiazda została dogoniona przez grupkę Van Vleuten. Ta wykorzystała swoje ogromne doświadczenie. Zaatakowała natychmiast, wyjeżdżając zza pleców rywalek i kompletnie je tym zaskakując. Gdy próbowały zareagować - było już za późno. 39-latka sięgnęła po swój drugi tytuł mistrzyni świata w wyścigu ze startu wspólnego. Pierwszy zdobyła w 2019 roku, w Yorkshire, odjeżdżając od rywalek... ponad 100 kilometrów przed metą. Bo jak wygrywać - to tylko spektakularnie.