Na ostatnich kilometrach doszło do kilku kraks, w których ucierpieli m.in. Francuz Nacer Bouhanni, Holender Mathieu van der Poel i będący w centrum uwagi 19-letni Belg Remco Evenepoel. Przed startem wyścigu Evenepoel, po raz pierwszy startujący w ojczyźnie jako zawodowiec, mimowolnie wywołał ogromne zamieszanie. Mistrz świata i Europy juniorów nie mógł się przedrzeć przez tłum otaczających go dziennikarzy i fotoreporterów. - To jest cyrk. Odnoszę wrażenie jakby startował tylko jeden kolarz - powiedział przed kamerą TV Sporza Rik van Slicke, dyrektor sportowy grupy Deceuninck- Quick Step. - Każdego dnia otrzymujemy mnóstwo próśb o wywiady z Remco - dodał. Evenepoel już w ubiegłym roku został okrzyknięty przez media "Małym Kanibalem". Porównanie, nawiązujące do legendy kolarstwa Eddy'ego Merckxa, słynnego "Kanibala", jest śmiałe i przyszłość pokaże, czy trafne, ale już dziś młody zawodnik ma w dorobku dokonania niezwykłe. We wrześniu ubiegłego roku zdobył w Innsbrucku tytuły mistrza świata juniorów zarówno w jeździe indywidualnej na czas, jak i w wyścigu ze startu wspólnego, w czym nie przeszkodziła mu strata ponad dwóch minut wskutek kraksy. Kilka miesięcy wcześniej wygrał wyścig o mistrzostwo Europy po trwającej 100 km samotnej ucieczce. Na mecie w czeskim Zlinie wyprzedził drugiego zawodnika o blisko... 10 minut. Zdumiewający jest też fakt, że Evenepoel uprawia kolarstwo od... połowy 2017 roku. Wcześniej był piłkarzem. Grał cztery razy w reprezentacji Belgii do lat 14 i pięciokrotnie w drużynie narodowej U15. Był związany z klubami Anderlecht Bruksela, PSV Eindhoven i przez cztery miesiące występował w KV Mechelen.