Korea Południowa i Północna graniczą na długości 238 kilometrów. Po obu stronach granicy wydzielona jest specjalna strefa zdemilitaryzowana, która ma na celu ograniczenie kontaktów obu stron, a tym samym - minimalizowanie ryzyka wszelkich incydentów. W rzeczywistości jednak na terenie tym znajduje się cała masa wszelakiego sprzętu, a obie strony posiadają wojska w stanie najwyższej gotowości. Tour de DMZ - wyścig wzdłuż najbardziej strzeżonej granicy świata To rzecz jasna efekt ogromnego napięcia na linii Północ-Południe. W ostatnich dniach znów doszło do zaognienia sytuacji, gdy premier Południa, Jun Suk-jol zadeklarował, że w przypadku rezygnacji z arsenału nuklearnego przez sąsiada z Północy, będzie on mógł liczyć na pełną pomoc i wsparcie społeczności międzynarodowej. W odpowiedzi usłyszał od wierchuszki z Pjongjangu, że ma się... "zamknąć". W takiej oto atmosferze, tuż przy granicy odbywa się Tour de DMZ - wyścig juniorski z kalendarza Międzynarodowej Unii Kolarskiej, w którym rywalizują zawodnicy z całego świata. Na liście startowej znaleźli się - obok gospodarzy - przedstawiciele m.in. Holandii, Finlandii, Mongolii, Stanów Zjednoczonych czy Australii. Zawodników z Północy nie ma - w rzeczywistości kolarstwo w wymiarze szosowym prawdopodobnie w ogóle tam nie istnieje. Jak przekazał Minister Spraw Wewnętrznych i Bezpieczeństwa Południa, Lee Sang-min impreza jest na dobrej drodze, by "stać się wyścigiem symbolizującym pokój i przyszłość Półwyspu Koreańskiego". Rywalizację otworzył 110-kilometrowy odcinek z Goyang do Ganghwa. Zdominowali go zawodnicy z "Kraju Tulipanów". Wygrał 17-letni Daan van den Berg.