Od 2014 roku, od kiedy na dobre rozgościł się w zawodowym peletonie, 28-letni kolarz grupy Sky wygrał 24 razy, z czego 14-krotnie wiosną. Ta pierwsza część sezonu to była zawsze najlepszym czasem dla Michała Kwiatkowskiego. Czasem klasyków, jednodniowych wyścigów, do których fizycznie i taktycznie był zawsze predestynowany. Przez cztery sezony Kwiatkowski wygrał wiosną kilka najważniejszych jednodniowych wyścigów, w których startował: Milan - San Remo, Strade Bianche (dwa razy), Amstel Gold Race, E3 Harelbeke. Były też pierwsze miejsca w "tygodniówkach" Volta Algarve, Tirreno - Adriatico oraz zwycięstwa etapowe. W tym roku nic. Żadnego trofeum poza honorową wygraną w klasyfikacji punktowej kilkuetapowego prestiżowego wyścigu Paryż - Nicea. Jeśli porównać dorobek punktowy Kwiatkowskiego z minionymi latami, to okazuje się, że od 2014 roku gorzej było tylko w 2016. Wtedy w analogicznym momencie sezonu, czyli na koniec kwietnia, zdobył 310 punktów w rankingu UCI a w tym roku - 531. Zdecydowanie najlepiej kolarz Sky punktował w 2017 roku, gdy m.in. po zwycięstwie w Milan - San Remo i Strade Bianche uzbierał aż 1859 pkt. Najlepszym występem Polaka w tym roku był bez wątpienia start w Milan - San Remo. Kwiatkowski w tym uważanym za nieoficjalne wiosenne mistrzostwa świata wyścigu stanął na podium. Przegrał z najlepszym kolarzem tej części sezonu Francuzem Julienem Alaphilippe i Belgiem Oliverem Naesenem. Wyprzedził za to na finiszu trzykrotnego mistrza świata Słowaka Petera Sagana. Nieźle poszło kolarzowi z Torunia w Paryż - Nicea, w którym do przedostatniego etapu był liderem, ale nie dał rady walczyć o zwycięstwo w wysokich górach, w Wyścigu Dookoła Kraju Basków musiał się wycofać po dotkliwym w skutkach upadku. Przed sezonem Kwiatkowski zapowiadał, że właśnie wiosna, a szczególnie tryptyk ardeński - Amstel Gold Race, Strzała Walońska i Liege - Bastogne - Liege, będą dla niego priorytetem. Na sześć sezonów w Ardenach Polak był pięć razy na podium, dziewięciokrotnie w pierwszej dziesiątce. To są "jego" wyścigi. Ostatecznie w tych belgijsko-holenderskich klasykach, które odbyły się w ubiegłym tygodniu były mistrz świata zajął miejsce w drugiej dziesiątce końcowej klasyfikacji. Wydawało się, że Polak jest w stanie wygrać w Amstel Gold Race albo przynajmniej stanąć na podium, gdy dogonił dwuosobową ucieczkę ale nie miał już sił, by walczyć o triumf. Był 11., co jest najwyższą pozycją z tegorocznego cyklu. - To jest kolarz, który przyzwyczaił nas do tego, że jak nie wygrywa, jak nie jest w pierwszej trójce, to zawodzi. Ale Michał pojechał ładnie w kilku wyścigach, w większości był w czołówce, brakowało tej kropki nad i - tłumaczy Zenon Jaskuła. Trzeci kolarz Tour de France z 1993 roku twierdzi, że Kwiatkowski właśnie w "Wielkiej Pętli" może pokazać się z dobrej strony. W wielkich tourach jeździ z roku na rok coraz lepiej, jest widoczny. Pytanie tylko, czy w grupie pozwolą mu na trochę sportowej wolności, by powalczył o swoje, czy będzie musiał ścigać się pod dyktando liderów? Pod koniec września odbędą się w Wielkiej Brytanii w Yorkshire mistrzostwa świata. W 2014 roku Kwiatkowski zdobył złoty medal mistrzostw świata w Ponferradzie w wyścigu ze startu wspólnego. W ubiegłym roku był czwarty w indywidualnej jeździe na czas. Lubi te zawody. Torunianin zimą gruntownie zmienił system przygotowań. Później zaczął w sezon, także po to, by nie tylko z wiosennych klasyków, ale również z jesiennych mistrzostw świata uczynić jeden ze sportowych priorytetów na ten rok. Należy liczyć na to, że w lipcu we Francji i we wrześniu w Anglii pójdzie mu lepiej niż w ubiegłym tygodniu w Belgii i Holandii. Olgierd Kwiatkowski