W piątek na torze w Hongkongu Pszczolarski wywalczył brąz, tracąc srebro na finiszu wyścigu. Skuteczną akcją pozbawił go medalu z cenniejszego kruszczu Belg Kenny De Ketele. Zwyciężył Australijczyk Cameron Meyer. - Meyer był praktycznie poza konkurencją. Szkoda tego srebra, ale brąz jest lepszy niż czwarte miejsce. Można powiedzieć, że jestem spełniony w wyścigu punktowym, bo mam złoty medal mistrzostw Europy, a teraz brąz mistrzostw świata. Czekam na decyzję MKOl we wrześniu w sprawie zmian w programie olimpijskim. W kuluarach mówi się, że przywrócenie madisona jest praktycznie przesądzone. Chciałbym w tym wyścigu pojechać w Tokio - zaznaczył Pszczolarski. W madisonie, czyli wyścigu na punkty dwuosobowych zespołów, Pszczolarski wystartuje ostatniego dnia imprezy w Hongkongu razem z Adrianem Teklińskim, złotym medalistą w scratchu. Konkurencja ta była rozgrywana na igrzyskach w latach 2000-2008. - Mamy z Adrianem wiele wspólnego. Obaj pochodzimy z Brzegu. To 35-tysięczne miasteczko na Opolszczyźnie dochowało się więc dwóch medalistów mistrzostw świata. Obaj mamy tych samych trenerów, klubowego i kadry. Obaj jesteśmy zawodnikami czeskiej grupy SKC TUFO Prostejov. Adrian swoim zwycięstwem zdopingował mnie do dzisiejszego startu. A jeszcze do tego dzielimy pokój na wszystkich zawodach, również tu, w Hongkongu - wspomniał. Brązowy medal Pszczolarski traktuje jako... prezent urodzinowy. - Za 12 dni skończę 26 lat. Dostałem ten prezent z pewnym wyprzedzeniem - dodał.