W kolarstwie torowym jeszcze nikomu nie udało się na jednej imprezie trzykrotnie poprawić rekordu świata. Tej sztuki dokonali Duńczycy. W środę dwa razy wpisywali się do tabeli najlepszych wyników (3.46,579 i 3.46,203). W czwartkowym finale Lasse Hansen, Julius Johansen, Frederik Madsen i Rasmus Pedersen pojechali jeszcze szybciej - 3.44,672. Srebro dla Nowej Zelandii, a brąz wywalczyli Włosi. "Duńczycy to kolarze z innej planety" - ocenił obserwujący zawody z trybun były prezes PZKol Wacław Skarul. Poprzedni rekord należał do Australijczyków, którzy w ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Pruszkowie zwyciężyli z wynikiem 3.48,012. Ten rezultat poprawili w Berlinie nie tylko reprezentanci Danii, ale także Nowozelandczycy i dwukrotnie Włosi. Polacy nie startowali. Drugi dzień mistrzostw nie był udany dla "Biało-Czerwonych", choć rozpoczął się dobrze. W eliminacjach keirinu Maksel pojechał jak profesor, awansując do ćwierćfinału z drugiej pozycji za Holendrem Jeffreyem Hooglandem. Bez kwalifikacji został mistrz olimpijski z Rio de Janeiro Brytyjczyk Jason Kenny, który potem musiał przebijać się przez repesaże. Polak i Holender sprytnie go zablokowali. "Cała sztuka w keirinie to wypracować sobie dobrą pozycję do finiszu. To nie jest prosta sprawa jechać 80 km/h, łokieć w łokieć z rywalem takim jak Kenny i dać mu do zrozumienia, że kochany, tu nie ma dla ciebie miejsca" - skomentował Bogdan Maksel, dopingujący syna w towarzystwie Skarula oraz Zbigniewa Rudyka, ojca drugiego z czołowych polskich sprinterów - Mateusza. Wyścigu ćwierćfinałowego Maksel jednak nie ukończył wskutek kraksy z Tajlandczykiem Jaiem Angsuthasawitem. Na szczęście skończyło się na obtarciach pleców i ramion. Po kilku minutach rywal podszedł do Polaka i przeprosił go za spowodowanie wypadku. "Czuję się jakby mnie wyciągnięto z pralki po wirowaniu" - przyznał Maksel. "Przed tym sezonem chwaliłem się kolegom, że jestem jednym z nielicznych kolarzy torowych, którzy ścigają się stosunkowo długo na najwyższym poziomie i nie zaliczyli upadku. Pech chciał, że pod koniec ubiegłego roku w Brisbane przewróciłem się i miałem pęknięte żebro. Teraz drugi wypadek. Skończyła się dobra seria" - dodał. Mimo potłuczeń Maksel wystartuje w piątek na 1 km ze startu zatrzymanego. W tej konkurencji trzykrotnie zajmował w mistrzostwach świata czwartą lokatę. Tytuł mistrzowski wywalczył inny Holender Harrie Lavreysen, który w Berlinie będzie bronić tytułu w sprincie. Drugi ze startujących w czwartek reprezentantów Polski, Filip Prokopyszyn jechał bardzo aktywnie na pierwszych okrążeniach wyścigu scratch, próbując zdublować rywali. Nie udała mu się ta sztuka, stracił siły i nie liczył się w walce z najlepszymi. "Za bardzo się na początku podpaliłem. Przepraszam moją mamę i dziadka, którzy kibicowali mi na trybunach. Jazda z orzełkiem na piersiach to dla mnie ogromna sprawa i obiecuję, że jeszcze o mnie usłyszycie" - powiedział 19-letni zawodnik, wywodzący się ze znanej kolarskiej rodziny. Jego dziadkiem jest Kazimierz Prokopyszyn, wychowawca wicemistrza świata z 2000 roku Zbigniewa Sprucha. Złoty medal zdobył po raz drugi w karierze, po dwuletniej przerwie, Białorusin Jauheni Karaliok. W jedynym finale kobiet, wyścigu na 4 km na dochodzenie, triumfowały Amerykanki. Wyniki: keirin mężczyzn 1. Harrie Lavreysen (Holandia) 2. Yuta Wakimoto (Japonia) 3. Azizulhasni Awang (Malezja) ... 13. Krzysztof Maksel (Polska) 4 km drużynowo na dochodzenie mężczyzn finał Dania 3.44,672 (rekord świata) Nowa Zelandia 3.49,713 o brąz Włochy 3.47,511 Australia doścignięta scratch mężczyzn 1. Jauheni Karaliok (Białoruś) 2. Simone Consonni (Włochy) 3. Sebastian Mora (Hiszpania) ... 18. Filip Prokopyszyn (Polska) 4 km drużynowo na dochodzenie kobiet finał USA 4.11,235 Wielka Brytania 4.13,129 o brąz Niemcy 4.12,964 Kanada 4.20,404 ... 11. Polska 4.26,380 (w środowych eliminacjach) (Daria Pikulik, Katarzyna Pawłowska, Łucja Pietrzak, Nikol Płosaj) Z Berlina - Artur Filipiuk