Najlepiej wypadli sprinterzy. Rafał Sarnecki, Krzysztof Maksel i Kamil Kuczyński pojechali najszybciej w tym sezonie, a wynik 43,481 s pozwolił im wyprzedzić m.in. Brytyjczyków. Szczególnie ważny był to start dla Kuczyńskiego. 30-letni zawodnik Gryfa Szczecin, borykający się od ponad roku z problemami zdrowotnymi (źle zrośnięty obojczyk), nie ukrywał przed wyjazdem na mistrzostwa, że jego dalsza kariera wisi na włosku i że jeśli nie osiągnie rezultatu zapewniającego stypendium (miejsce w pierwszej ósemce), zakończy uprawianie wyczynowego sportu. "Biało-czerwoni" zmierzyli się w bezpośrednim pojedynku z Rosjanami. W ten sposób doszło do rodzinnego starcia trenerów, ponieważ Polaków prowadzi od dwóch lat Andrzej Tołomanow, a "Sborną" - jego ojciec - Aleksander, były wieloletni trener polskiej kadry. Nieznacznie szybsi okazali się Rosjanie, którzy później - w wyścigu o brąz - przegrali z Niemcami. Mistrzami ogłoszeni zostali Francuzi, choć w finale uzyskali czas o 32 setne sekundy gorszy od rewelacyjnej ekipy Nowej Zelandii. Sędziowie zdyskwalifikowali jednak Nową Zelandię za przekroczenie strefy zmian. W sprincie drużynowym kobiet triumfowały Chinki Jinjie Gong i Tianshi Zhong, które w finale ustanowiły rekord świata 32,034 s. Mistrzynią świata w wyścigu punktowym została Niemka Stephanie Pohl. Katarzyna Pawłowska zdobyła tylko jeden punkt i została sklasyfikowana na 17. pozycji. Wcześniej Pawłowska z koleżankami rywalizowała w eliminacjach wyścigu drużynowego na 4 km na dochodzenie. Polki wykręciły dziesiąty rezultat i nie wystąpią w czwartek w pierwszej rundzie tej konkurencji.