Ostatnie lata nie są dla popularnego "Supermana" łatwe. Przez lata związany z Astaną, po sezonie 2020 zdecydował się przenieść do Movistaru. W ekipie tej wytrwał jednak tylko kilka miesięcy, a okoliczności, w jakich się z nią pożegnał są wręcz kuriozalne. Podczas 20. etapu Vuelty w pewnym momencie... zszedł z trasy i po krótkiej wizycie w samochodzie technicznym odjechał w siną dal. Mówiło się, że był wściekły po tym, jak etap ułożył się dla niego skrajnie niekorzystnie, odzierając z szans na podium klasyfikacji generalnej. Niedługo po całym zdarzeniu pojawił się komunikat o rozstaniu z hiszpańską ekipą. Miguel Angel Lopez kolarzem Team Medellin Od 30 września 2021 roku pod skrzydła ponownie wzięła Kolumbijczyka Astana. W jej szeregach wywalczył między innymi podium tegorocznej edycji hiszpańskiego Grand Touru, wygrał też jeden etap wymagającego, włoskiego Tour of The Alps. 12 grudnia rozwiązano z nim jednak umowę. Jak przekazano w komunikacie, stało się tak z uwagi na odkrycie możliwych, nowych powiązań z Marcosem Maynarem - doktorem, który w maju został aresztowany. Formalnie Lopez pozostawał więc bez kontraktu, mimo dobrego sezonu, jaki miał za sobą. Na najwyższym szczeblu nie było jednak najwyraźniej drużyn zainteresowanych zaangażowaniem zawodnika, bowiem ostatecznie związał się on "trzecioligowym" Team Medellin. To drużyna z Kolumbii, dotąd znana przede wszystkim z faktu, że jej szeregów broni niezwykle długowieczny Oscar Sevilla - 46-latek, niegdyś (2001) drugi w Vuelta a Espana. Spadek o dwie dywizje z pewnością jest dla kolarza bolesnym doświadczeniem - tym bardziej, że od teraz rywalizować będzie na imprezach zdecydowanie mniej prestiżowych, niż dotychczas. Zapomnieć może o wyścigach World Tour - przepisy UCI zabraniają zapraszania na nie ekip kontynentalnych, takich jak Medellin właśnie. Lopez jeździć może najwyżej w ProSeries. Wszystko wskazuje na to, że w jednym z nich wystąpi już pod koniec stycznia - to odbywający się w dniach 23-29 Vuelta a San Juan (Argentyna).