- Pożegnaliśmy ostatnio Wojciecha Obrębskiego, Jana Ścibiorka oraz kolarza, sędziego i spikera imprez sportowych Wiesława Drygałę. Zbyszek ceniony był w środowisku za zaangażowanie w pomoc innym. Miał wiele pomysłów, żeby robić coś nowego. Chciał nawet wyprowadzić się z Warszawy do rodzinnego Nowogardu Szczecińskiego - powiedział Nowicki. Prezes pamięta Zbigniewa Szczepkowskiego z Montrealu, gdzie w 1976 roku startowali w igrzyskach olimpijskich. - Spotykaliśmy się często. Między zawodnikami były poprawne, bliskie relacje. Oni kibicowi nam na szosie, a my im na torze - powiedział Nowicki. Przyjacielem zmarłego w wieku 66 lat w Warszawie Szczepkowskiego był m.in. Tadeusz Mytnik. - Zadzwoniłem do Zbyszka w sobotę, chodził w pidżamie po domu i jakoś dziwnie się czuł. Mówię - idź do lekarza, bo w przyszłym tygodniu mamy odwiedzić Ryśka Szurkowskiego przechodzącego rekonwalescencję - powiedział Mytnik. Szczepkowskiego Mytnik zapamięta jako człowieka charakternego, lecz o gołębim sercu. Jako zawodnika, a później trenera dbającego o ludzi. Człowieka, który nikogo nie zostawiał z boku. Miał niespotykaną często w dzisiejszym świecie osobowość. Nigdy nie przekraczał granic. - Łza mi się w oku zakręciła, kiedy dotarła do mnie wiadomość o śmierci Zbyszka. Zmarł mój długoletni przyjaciel. Całe życie poświęcił kolarstwu, mimo że nie osiągnął wielkich sukcesów jak jego koledzy Czesław Lang czy też Ryszard Szurkowski. Byliśmy wszyscy grupą przyjaciół, a jego zapamiętamy jako wielką osobowość w naszym gronie - powiedział długoletni mechanik kolarskiej reprezentacji Polski Jerzy Brodawka. Już po zakończeniu sportowej kariery Szczepkowski, ówczesny dyrektor grupy kolarskiej Servisco, przeżył w 1999 roku wypadek samochodowy na drodze z Opola do Częstochowy, w którym na miejscu zginął towarzyszący ekipie fotoreporter Zbigniew Łusiak, a kilka dni później zmarł ciężko ranny członek grupy, kolarz Paweł Sosik.