- Znaliśmy się od juniora, a więc od ponad 40 lat. Przed wyścigami Staszek był zdeterminowany do bólu, głodny sukcesów. Zawsze mówił, co myślał, nie oglądając się na konsekwencje. Opowiadał bez osłonek, co myśli o "Wielkim Bracie ze Wschodu", a to za czasów PRL nie było dobrze widziane. Chroniła go klasa sportowa - powiedział Nowicki. - Staszek był dla mnie jak rodzina, a może nawet więcej, bo spędzaliśmy razem mnóstwo czasu na obozach, na wyścigach. Razem zdobyliśmy srebro olimpijskie w Montrealu i medale mistrzostw świata, startowaliśmy w Wyścigu Pokoju. Cóż, ta informacja sparaliżowała mnie. Wiedziałem o jego chorobie, ale nie sądziłem, że koniec nastąpi tak szybko - dodał. Nowicki po raz ostatni spotkał się z Szozdą w maju, podczas wyścigu młodzieżowców w Kluczborku. - Nic nie wskazywało na to, że jest u progu śmierci. Smutno robi się na duszy, że jest coraz mniej wokół nas ludzi, którzy byli naszymi idolami - zakończył Nowicki. Stanisław Szozda, dwukrotny mistrz świata i dwukrotny srebrny medalista olimpijski w wyścigu drużynowym na 100 km, zwycięzca Wyścigu Pokoju w 1974 roku, zmarł w poniedziałek w wieku 63 lat.