14 lipca jest we Francji dniem szczególnym. To święto narodowe - rocznica zdobycia Bastylii. Dla gospodarzy triumf tego dnia ma wyjątkowy smak. Chętnych na niego było wielu, tym bardziej, że organizatorzy zadbali, by walka toczyła się o wysoką stawkę. Meta ulokowana była na Grand Colombier, a poprzedzała ją licząca ponad 17 kilometrów wspinaczka. W książce wyścigu podjazd ten ujęty jest jako "HC", mając najwyższy z możliwych współczynnik trudności. "Kwiato", który wcześniej dwukrotnie "zabierał" się już do odjazdów, tuż po starcie ruszył do ucieczki dnia, w której jechał początkowo z aż dziewiętnastoma towarzyszami. Peleton nie odpuszczał, a przewaga wynosiła zaledwie dwie minuty. Nieco z tonu spuścił dopiero tuż przed finałową wspinaczką. Zapas urósł wtedy do czterech minut, co wciąż wydawało się być zbyt małym, by marzyć o przechytrzeniu faworytów klasyfikacji generalnej. Michał Kwiatkowski najlepszy na Grand Colombier W polskich kibicach emocje nieco przygasły, gdy na początku podjazdu Kwiatkowski został nieco w tyle za innymi grasantami. Wydawało się wtedy, że jego akcja spali na panewce, ale mistrz świata z Ponferrady (2014) miał najwyraźniej na Colombier swój plan, który wykonał bezbłędnie. Wrócił do czołówki wyścigu, a po chwili zostawił najgroźniejszych rywali w tyle. Harold Tejada, Maxim Van Gils i James Shaw bezradnie patrzyli, jak nasz rodak się rozpędza i wśród ogłuszającego dopingu kibiców połyka kolejne metry wspinaczki. Czytaj także: Samodzielnie wpadł na metę. Przechytrzył największych tuzów 6 kilometrów od mety pozostawały mu dwie i pół minuty przewagi nad grupą lidera klasyfikacji generalnej, Jonasa Vingegaarda. Tempo dyktowała w niej ekipa jego najgroźniejszego rywala, Tadeja Pogacara, UAE Team Emirates. Był to zapas bezpieczny, bo Michał Kwiatkowski czuł się doskonale. To był jego dzień. Bez trudu utrzymał przewagę i wygrał drugi w karierze etap "Wielkiej Pętli". Dodatkowo, wybrany został najbardziej walecznym zawodnikiem dnia. "Kwiato" znów pokazał, że ma moc! Drugie miejsce zajął Maxim Van Gils, a trzeci na metę wpadł Tadej Pogacar, który zyskał kilka cennych sekund nad Jonasem Vingegaardem.