Polski kolarz po raz drugi wygrał ten prestiżowy wyścig. - Drużyna zaufała mi. Cała ciężka praca, jaką wykonałem podczas przygotowań do sezonu, opłaciła się - powiedział Michał Kwiatkowski. Nawiązał w tych słowach do nie najlepszego w jego wykonaniu ubiegłego roku, gdy debiutował w brytyjskiej grupie. Odniósł wtedy w całym sezonie tylko jedno zwycięstwo, blisko rok temu w klasyku Grand Prix E3 Harelbeke, a wiele innych startów miał nieudanych. W sobotę powtórzył sukces z 2014 roku. Zaatakował z czołowej grupy na szutrowym odcinku Tolfe, 15 km przed metą i stopniowo powiększał przewagę, a na ulicach Sieny na długo przed finiszem mógł celebrować zwycięstwo. Jego zwycięstwo na zabytkowym rynku Piazza del Campo oklaskiwało kilka tysięcy kibiców. - Zaczęliśmy rozgrywkę po odcinku Sante Marie. Nie czułem się tam dobrze, ale współpraca między kolarzami nie układała się, więc pomyślałem, że najlepiej robić swoje. Nie zaprzątałem sobie głowy tym, co się dzieje za moimi plecami, czy współpraca w grupie się układa. Mogłem jechać swoim tempem do mety. Jestem ogromnie szczęśliwy, że się udało - ocenił. I dodał: - Pokonywanie samotnie ostatnich odcinków było niesamowitym uczuciem. Na mecie Kwiatkowski wyprzedził o 15 sekund mistrza olimpijskiego Grega Van Avermaeta (BMC) oraz o 17 innego Belga, triumfatora ubiegłorocznego Tour de Pologne Tima Wellensa (Lotto Soudal). To jeden z największych sukcesów w karierze 26-letniego kolarza z Torunia, obok tytułu mistrza świata w 2014 roku, pierwszej wygranej w Strade Bianche (2014) oraz zwycięstwa w najsłynniejszym holenderskim wyścigu klasycznym Amstel Gold Race (2015).