"Zderzyłem się z Wasylem Kirijenką na jednym z rond. Później goniliśmy resztę przez 20 kilometrów. W końcu się udało, ale kosztowało nas to maksimum wysiłku, bo przeszkadzał nam boczny wiatr, a czołówka jechała na pełnych obrotach. W ósmym sektorze przedostaliśmy się na przód i tam już zostaliśmy. Później było nas pięciu. Jechaliśmy spokojnie, czekając na trudniejszą część trasy" - stwierdził Kwiatkowski cytowany na oficjalnej stronie internetowej teamu Omega Pharma-Quick Step. "Na przedostatnim sektorze z kostką brukową czułem się naprawdę świetnie. Jechało mi się po tej nawierzchni lepiej niż kiedykolwiek. Jednak ok. 700 m przed końcem tej części etapu złapałem gumę, zaczęło mnie znosić na prawo i lewo. Wiedziałem jednak, że niedaleko czekają na mnie mechanicy, więc robiłem wszystko, by dojechać do nich jak najszybciej i wymienić koło" - relacjonował polski kolarz. "Mark Renshaw i Matteo Trentin (Australijczyk i Włoch, koledzy z zespołu - przyp. red) starali się mi pomóc. Trudno było jednak dogonić prowadzącą grupę. Cóż mogę powiedzieć, mieliśmy pecha. Kto wie, co by się stało przy odrobinie szczęścia, biorąc pod uwagę, jak dobrze się dziś czułem. Ale wielu innych kolarzy też może mówić o pechu. Pokazaliśmy, że jesteśmy silną ekipą i będziemy walczyć w kolejnych etapach" - zakończył Kwiatkowski.