Olgierd Kwiatkowski, Interia.pl: Jak pan przyjął wiadomość o tym, że firma Sky rezygnuje ze sponsorowania grupy kolarskiej, z którą jest pan związany kontraktem do 2020 roku? Michał Kwiatkowski, kolarz grupy Sky, zwycięzca Tour de Pologne 2018, były mistrz świata: - Sponsorzy przychodzą i odchodzą, to jest naturalna kolej rzeczy. Wiadomość nie wywołała u mnie i moich kolegów szoku, bo firma zachowała się bardzo profesjonalnie. Ogłosiła swoją decyzję prawie z rocznym wyprzedzeniem. W kolarstwie zdarzały się przecież przypadki, że grupy były zamykane niemal z dnia na dzień. Drużyna będzie nadal sponsorowana przez Sky do końca 2019 roku, a w 2020 również może oczekiwać wsparcia od obecnego partnera. Na pewno dla kolarstwa nie jest dobre, że tak zaangażowany sponsor odchodzi z dyscypliny. Spodziewaliście się takiej decyzji? - W Sky nastąpiły zmiany własnościowe i w takich wypadkach zawsze wykonywane są pewne ruchy, dochodzi do zmian w zarządzie, wytycza się nowe cele marketingowe. Nie tyle było to spodziewana decyzja, ale można było się z nią liczyć. Jestem tylko kolarzem i nie mam nad tym kontroli. Mogę się tym emocjonować, ale przecież to nic nie da. Wiem, że jako sportowiec mogę przyczynić się do tego, by przez dobre wyniki, przyszedł do nas nowy sponsor. Tak myślą inni zawodnicy. Wszyscy chcemy, żeby rok 2019 był najlepszy do tej pory w historii Sky i wtedy o sponsora będzie łatwiej. Nie czuje pan odrobiny niepokoju o własną przyszłość? - Z jednej strony człowiek chciałby mieć stabilizację i skupić się przede wszystkim na wyniku sportowym. Wychodzę z założenia, że znalezienie sponsora to zadanie dla Dave Brailsforda, dużo pracy czeka też mojego menedżera, a ja muszę robić to, co robię najlepiej - dobrze trenować, by później ścigać się na najwyższym poziomie. Jeśli zdrowie dopisze, to nie ma o co się martwić o przyszłość sportową. Czy w ten sam sposób podchodzą do swojej przyszłości dwaj wielcy liderzy grupy - Chris Froome i Geraint Thomas? - Wiedzą, że tylko i wyłącznie wynik sportowy jaki osiągną w 2019 roku może mieć wpływ na to, czy Dave Brailsford znajdzie nowego sponsora. Co mogą innego zrobić? Myślą o wygrywaniu. Ale tacy kolarze tym bardziej nie muszą martwić się o swoją przyszłość. Chris Froome czy Geraint Thomas pewnie chcieliby, by pan pomagał im w swoich nowych grupach. - Tworzymy wspaniały zespół. Nie chodzi tylko o kolarzy, ale całą drużynę, wszystkich pracowników, a jest nas około 100 osób. Sky wygrywało i funkcjonowało tak dobrze dzięki zaangażowaniu nas wszystkich. Nikt nie chciałby, żeby to, co działało tak dobrze przez tyle lat, zostało zaprzepaszczone. Portal Cyclingnews podał, że "stał się pan priorytetem" dla grupy CCC Team? - Jeżeli powstaje polska drużyna World Tour to wydaje się to logiczne. Brytyjska grupa za priorytet uzna ściągnięcie najlepszego Brytyjczyka, francuska grupa będzie chciała mieć najlepszego Francuza. Sądzę, że CCC Team za jeden ze swoich celów uznało sprowadzenie dobrego polskiego zawodnika. Taka decyzja spełnia także kryterium wizerunkowe, marketingowe grupy. W sprawach transferów możliwych i niemożliwych będzie pojawiało się mnóstwo plotek. Należy się teraz skupić na tym, co mamy, a nie co może się wydarzyć. A jak pan ocenia projekt CCC Team? - Dobrze, że powstała taka ekipa jak CCC. Pan Dariusz Miłek zrobił krok w dobrym kierunku. Chciałbym, żeby ta grupa dostała skrzydeł i mogła się ścigać na najwyższym poziomie. W pewnym stopniu jest pan już związany z CCC, bo założona i sponsorowana przez pana Akademia Kolarska Michała Kwiatkowskiego "Copernicus" podpisała pięcioletnią umowę z CCC Team? Czy to jest sygnał w sprawie pana kolarskiej przyszłości? - To jest sygnał, który pokazuje, że firma CCC, która wspiera od dawna kolarstwo w Polsce, chce to robić na każdym poziomie szkoleniowym, stawia na fundamenty. To ważna działalność w obliczu tego, co niestety dzieje się wokół Polskiego Związku Kolarskiego. W Copernicusie staramy się szkolić kolarzy na światowym poziomie. Wspiera nas wiele instytucji i sponsorów. Działamy krótko, ale możemy pochwalić się wspaniałymi wynikami. Młodym zawodnikom brakowało jednak pewnej perspektywy. Teraz dzięki współpracy z CCC dzieciaki z akademii będą mogły myśleć realnie o swojej kolarskiej przyszłości. Wróćmy do Sky. Jeździ pan w brytyjskiej grupie trzy lata. Co pan zyskał przez ten czas? - Jestem teraz w domu. Na mojej ścianie wiszą koszulki zwycięzców Tour de France Christophera Froome’a i Gerainta Thomasa z osobistą dedykacją dla mnie. Ogromnie się cieszę, że mogę być częścią drużyny, która niemal regularnie wygrywa najbardziej prestiżowy wyścig kolarski na świecie. Zdobyłem ogromny bagaż doświadczeń, które - mam nadzieję - zaprocentuje w najbliższych latach. Rok 2018 był chyba dla pana najbardziej udany z trzech sezonów w Sky? - Były plusy i minusy. Sezony kolarskie są długie, więc zawodnik nie jest w stanie przez cały czas jeździć na najwyższym poziomie. W tym roku nie udało mi się pojechać dobrze tam, gdzie chciałem. Klasyk Liege-Bastogne-Liege, czy mistrzostwa świata w Innsbrucku nie były moimi najlepszymi wyścigami. Ale praca, którą wykonuję od wielu lat przynosi efekty - jestem lepszy w jeździe na czas, poprawiłem się w górach. To zaprocentowało w takich wyścigach jak Volta ao Algarve na otwarcie sezonu, prestiżowym Tirreno-Adiratico, czy w rozgrywanym przed polskimi kibicami Tour de Pologne. To były dla mnie wspaniałe chwile zakończonego sezonu. W tym roku przejechałem 90 dni w wyścigach, uczestniczyłem w dwóch wielkich tourach. Jestem silniejszy fizycznie i bardziej dojrzały. Czy nie za dużo miał pan tych startów - 91 dni startowych i przejechanych blisko 14 tys. kilometrów. - To zależy co uznać za priorytet. Jeżeli miałyby być to mistrzostwa świata, to nie było to najlepsze rozwiązanie. Z drugiej strony nie miałem wcześniej okazji spróbować sił w dwóch wielkich tourach. Jeżeli nie spróbowałbym tego raz w życiu, nie wiedziałbym czy jest to dobre czy nie. Balans wypoczynku, treningu, ścigania został jednak zachowany. Teraz w grudniu, tuż przed Świętami nie czuje się pan bardziej zmęczony niż rok temu o tej samej porze? - Wróciłem dosyć szybko do treningów. Miałem nawet krótszą przerwę po sezonie niż w ubiegłym roku. Ale ten sezon spowodował, że później zacznę kolejny. Wystartuję dopiero 24 lutego w UAE Tour. A jakie ma pan plany na później? - Startów na przyszły rok zaplanowałem nieco mniej. Będzie UAE Tour, Paryż - Nicea, Wyścig Dookoła Kraju Basków, klasyki w Ardenach czyli Amstel Gold Race, Walońska Strzała i Liege - Bastogne - Liege, pewnie Tour de France, pewnie Tour de Pologne, Grand Prix w Plouay, klasyki w Kanadzie, mistrzostwa świata w Yorkshire, Il Lombardia. Czyli w planach tylko jeden wielki tour? - W tym momencie nie planuję startu w żadnym innym tourze oprócz Tour de France. Menedżer grupy Dave Brailsford niedawno powiedział, że jego celem było przekształcenie pana z kolarza specjalizującego się w klasykach, w kolarza, który jest w stanie wygrać któryś z wielkich tourów. W ilu procentach stał się pan tym drugim typem kolarza, gotowym do zwycięstwa - w Giro, Tourze albo we Vuelcie? - Jeżeli forma dopisze to będę gotowy w przyszłym sezonie. W moim wypadku trzeba jeść małą łyżeczką, podążać małymi kroczkami, być cierpliwym. Nie wychodziło mi w tym roku w klasykach, ale wygrałem tygodniowe wyścigi - Algarve, Tirreno, Tour de Pologne, świetnie sobie radziłem w Tour de France i początkowo na Vuelcie. Praca nie idzie na marne, rozwijam się w dobrym kierunku. Nie ma co od razu wrzucać na głęboką wodę człowieka, który nie do końca umie pływać. Ale ja stopniowo nauczyłem się pływać w nowych warunkach. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski