Po brązowym medalu Darii Pikulik w scratchu na otwarcie mistrzostw Europy w szwajcarskim Grenchen apetyty w ekipie "Biało-Czerwonych" były spore. Rozbudziła je również drużyna sprinterów, bardzo dobrze prezentująca się na Tissot Velodrome. Maciej Bielecki, Patryk Rajkowski i Daniel Rochna w eliminacjach wykręcili czwarty czas, dzięki czemu w pierwszej rundzie trafili na teoretycznie słabszych Niemców.W pierwszej rundzie, wzmocnieni Maciejem Rudykiem, który zastąpił Rajkowskiego, dość zdecydowanie pokonali ekipę naszych zachodnich sąsiadów i z trzecim czasem zakwalifikowali się do walki o brązowy medal. Tam rywalami "Biało-Czerwonych" byli Brytyjczycy, którzy w pierwszej rundzie mieli minimalnie, bo o zaledwie 0,005 sekundy słabszy czas od Polaków.W rywalizacji o brąz do składu wrócił Rajkowski, natomiast wypadł z niego Bielecki. Polacy zaczęli nieco słabiej od Brytyjczyków, ale po drugiej zmianie Rajkowskiego to my wyszliśmy na prowadzenie, którego już nie oddał Rudyk i ostatecznie "Biało-Czerwoni" zdobyli drugi tego dnia krążek! W rywalizacji o złoto Holendrzy pokonali Francuzów. Walka o tytuł była bardzo nerwowa, obie ekipy zaliczyły po falstarcie, ale wojnę nerwów wygrali ostatecznie holenderscy kolarze, korzystając na fatalnym błędzie przy starcie zawodnika z Francji. ME: Rywalizacja kobiet na nowych zasadach W rywalizacji kobiet Polki zakończyły rywalizacją na piątej pozycji. Na starcie zobaczyliśmy tylko sześć drużyn, tak więc eliminacje były tylko formalnością i wszystkie ekipy uzyskały awans do pierwszej rundy. Marlena Karwacka, Urszula Łoś i Nikola Sibiak zanotowały piąty czas, z dość sporą stratą do czwartej ekipy. W pierwszej rundzie trafiły na Wielką Brytanią, ale niestety, mimo tego, że mocno poprawiły swój rezultat, to ostatecznie nie wystarczyło to, by włączyć się do walki o czołową "3". Złote medale przypadły Holenderkom, które ustanowiły rekord świata z czasem 46,551. Srebrne medale przypadły Niemkom, natomiast brązowe Rosjankom. Rywalizacja kobiet odbywała się po raz pierwszy na nowych zasadach. Podobnie jak u mężczyzn, drużyny liczyły po trzy zawodniczki, a do pokonania był co oczywiste dłuższy dystans.KK