Światowy czempionat od tygodni zapowiadał się jako wielki pojedynek Wouta van Aerta i Mathieu van der Poela. Duet rywalizuje ze sobą już od czasów juniorskich, a walkę w przełajach przeniósł również do świata szosy. Co ciekawe, żaden z nich, mimo faktu, że od lat w przełajowym świecie dominują, nie bronił tytułu. Ten był w rękach Brytyjczyka, Toma Pidcocka, który do Hoogerheide jednak nie przyjechał. Piąte złoto Mathieu van der Poela Niedzielny wyścig Elity od początku był teatrem dwóch aktorów, którzy razem jechali aż do ostatnich metrów, z dużą przewagą nad rywalami. Losy tytułu rozstrzygnęły się dopiero w sprincie. Rozpoczął go Holender, który zdecydował się na długi "skok", na który odpowiedzi nie znalazł Van Aert. Belg nie zdołał nawet wyjść Holendrowi z koła. Dla Van der Poela to już piąte złoto MŚ Elity, po triumfach w Taborze (2015), Bogense (2019), Dubendorf (2020) i Ostendzie (2021). Jedyny Polak w stawce, Marek Konwa zajął 17. miejsce, które należy cenić wysoko, zwłaszcza biorąc poprawkę na fakt, że polskie przełaje pod względem organizacyjnym pozostają za światową czołówką daleko w tyle.