"Można było "ugryźć" brązowy medal, było naprawdę blisko, ale trochę zabrakło. Skończyłem z czwartym miejscem, ale i tak była to fajna przygoda. Nie byłem jeszcze ani na igrzyskach olimpijskich, ani europejskich, więc poczuć tę atmosferę, zobaczyć jak to wszystko wygląda, było to fajnym przeżyciem i doświadczeniem, poprzedzającym te igrzyska olimpijskie w Tokio. Już tak naprawdę po Rio powiedziałem sobie, że stawiam wszystko na jedną kartę i poświęcam się w 100 procentach przygotowaniu do Tokio i to cały czas trwa. Z roku na rok robię progres, tak jak cała nasza kadra. Teraz nam się trener zmienił po mistrzostwach świata, ale jestem dobrej myśli. Na razie jesteśmy na dobrym miejscu w kwalifikacjach. Jedną nogą już jesteśmy w Tokio, ale jeszcze cały sezon przed nami, od mistrzostw Europy, przez Puchary Świata aż po mistrzostwa świata. Dopiero wtedy będziemy mogli powiedzieć - tak, jedziemy na igrzyska" - powiedział. Mateusz Rudyk nie ukrywa, że jego marzeniem jest wywalczenie olimpijskiego medalu w Tokio. "Jeśli uda się zakwalifikować, a jestem dobrej myśli, do Tokio na pewno nie pojadę na wycieczkę, tylko chcę tam walczyć o medal. Na mistrzostwach świata w Pruszkowie poczułem już smak medalu, teraz na każdych zawodach udowadniam, że jestem w stanie nawiązać rywalizację ze światową czołówką. Więc wierzę, że do Tokio pojadę po swój wymarzony medal. Zwłaszcza, że teraz nie muszę się martwić o sprawy finansowe podczas przygotowań. Są pieniądze na to, czego potrzebuję i mogę się skupić tylko na przygotowaniach do igrzysk olimpijskich" - zaznaczył Rudyk.