Pochodzący z Kastylii Sevilla zawodową karierę rozpoczynał, kiedy większości kolarzy profesjonalnego peletonu... nie było jeszcze na świecie. Debiutował w 1998 roku, w barwach Kelme i szybko dał się poznać jako naprawdę duży talent. W 2001 roku wygrał klasyfikację młodzieżową Tour de France, był też drugi w Vuelta a Espana. Do najlepszego Angela Casero stracił wtedy zaledwie 47 sekund. Kariera zawodnika wyhamowała gwałtownie w 2006 roku, kiedy został wyrzucony z ekipy T-Mobile. Powodem były podejrzenia o zamieszanie w dopingowy skandal. Od tamtej pory nie znalazł już zatrudnienia w zespole najwyższego szczebla i musiał szukać na siebie nowego pomysłu. Często zmieniał grupy, dla których startował, a w 2010 roku wyjechał do Kolumbii. Związał się z mocno anonimową drużyną Indeportes Antioquia, co dla wielu wydawało się preludium do emerytury. Jak miało się okazać... dopiero się rozkręcał. Na innym kontynencie Sevilla znakomicie się odnalazł. Poślubił Kolumbijkę i zyskał (w 2012 roku) tamtejsze obywatelstwo. Przy tym - wciąż startował, w dodatku z dobrymi wynikami. Od 2017 roku związany jest z drużyną Medellin. O tym, że jego druga ojczyzna potrafi być niebezpieczna przekonał się niedługo później. W 2018 roku został w Bogocie napadnięty i mocno poturbowany. Bandyci ukradli jego rower, a on sam doznał m.in. złamania nadgarstka i pęknięcia kości promieniowej. Ma patent na długowieczność Mimo wieku, Hiszpan wciąż potrafi błysnąć. Podczas wyścigu ProSeries (upraszczając: o szczebel niżej, niż World Tour) Tour of Hainan nie dał przeciwnikom szans. Wygrał pięcioetapowe zmagania, w pokonanym polu pozostawiając kolarzy ekip najwyższego szczebla, między innymi Sebastiana Berwicka czy Bena Hermansa z Israel - Premier Tech. Dokonał tej sztuki w wieku... 47 lat! Łącznie w tym sezonie ma na koncie osiem wygranych. Aktualnie w rankingu UCI zajmuje 212. miejsce. Gdyby był Polakiem, wyprzedzaliby go tylko Rafał Majka i Michał Kwiatkowski. Mimo, iż wiek mógłby już sugerować pożegnanie z profesjonalnym sportem, Sevilla nie ma zamiaru się zatrzymywać. Nie jest póki co znany zespół rutyniarza na sezon 2024. Można jednak ze sporą dozą pewności stwierdzić, że będzie nim formacja z Ameryki Południowej. Barwy drużyn z tego kraju reprezentuje przecież od wielu lat.