"USADA nie przedstawiła żadnego dowodu wspierającego swoje oszukańcze oskarżenia" - napisał adwokat Amerykanina Robert Luskin w 18-stronicowym liście, który opublikował w piątek dziennik "Washington Post". "USADA musi dostarczyć dowód, na którym opiera swoje stwierdzenia z 12 czerwca (oskarżające Armstronga) albo komisja ekspertów będzie musiała po prostu uznać, że sprawy nie ma z braku dowodów" - kontynuuje prawnik byłego kolarza. W minionym tygodniu Amerykańska Agencja Antydopingowa wszczęła procedurę przeciwko 40-letniemu Armstrongowi. Stało się to cztery miesiące po umorzeniu przez prokuraturę w Los Angeles śledztwa przeciwko niemu. Zostało ono wszczęte w 2010 roku na wniosek jego byłego kolegi z grupy US Postal Service - Floyda Landisa, który zarzucił mu regularne korzystanie z zabronionych środków. O to samo oskarżył Armstronga również inny jego były partner - Tyler Hamilton. USADA oskarża Armstronga o stosowanie dopingu w okresie od 1996 do 2001 roku. Słynnemu sportowcowi, który karierę kolarską zakończył w ubiegłym roku, ale ostatnio okazjonalnie startował w zawodach triathlonowych, grozi dożywotnia dyskwalifikacja i utrata siedmiu zwycięstw w Tour de France. Armstrong oraz pięciu jego byłych współpracowników - dyrektor sportowy grupy Johan Bruyneel, konsultant medyczny Michele Ferrari, lekarze ekipy Pedro Celaya i Luis Garcia del Moral oraz trener Pepe Marti - zostali pisemnie poinformowani o "pierwszym etapie procedury prawnej dotyczącej przypuszczalnego złamania przepisów antydopingowych w sporcie". Dossier będzie teraz zbadane przez komisję niezależnych ekspertów, która w listopadzie zadecyduje, czy przedstawione dane wystarczają, by kontynuować procedurę. Adwokaci byłego kolarza zarzucają USADA, że nie przekazała im posiadanych dowodów oskarżenia. "Wszczęcie przez USADA procedury bez udostępnienia dowodów jest w sprzeczności nie tylko z protokołem, ale z ogólnym pojęciem sprawiedliwości" - zaznacza Luskin w swoim piśmie. Prawnik twierdzi, że USADA stosuje "niedozwolone metody" w "gorliwości ukarania pana Armstronga za wszelka cenę" i domaga się od komisji ekspertów "sprawdzenia, czy USADA nie łamie prawa federalnego i światowego kodu antydopingowego przy gromadzeniu dowodów". USADA z kolei utrzymuje, że na tym etapie postępowania nie ujawnia zebranych dowodów, by uniknąć ewentualnej presji na świadków. Agencja twierdzi, że dysponuje zeznaniami byłych kolegów Armstronga z grupy potwierdzających, że stosował on zabronioną erytropoetynę (EPO), transfuzje krwi, testosteron i kortyzon w okresie od 1998 do 2005 roku, a wcześniej przyjmował EPO, testosteron i hormon wzrostu w 1996. Według agencji, próbki krwi pobrane od Armstronga w 2009 i 2010 roku, w okresie gdy na krótko wrócił do kolarstwa po czterech latach przerwy, "wskazują na manipulacje krwią, w tym użycie EPO i transfuzje". We Francji do dziś są przechowywane próbki krwi i moczu Armstronga. Te, które pobrano podczas jego pierwszej zwycięskiej "Wielkiej Pętli" w 1999 roku, miały zawierać ślady EPO, o czym informował dziennik "L'Equipe" w 2005 roku. Mimo licznych poszlak, żadna z przeprowadzonych u Armstronga kontroli dopingowych nie dała wyniku pozytywnego. On sam zawsze stanowczo odrzucał wszelkie oskarżenia o stosowanie niedozwolonych środków. Jako że toczy się postępowanie przeciwko niemu wszczęte przez USADA, Amerykanin nie może startować w triatlonie, któremu się ostatnio poświęcił. Nie wystąpi w związku z tym w niedzielnych zawodach Ironman France w Nicei.