Tuż przed metą w Katowicach Holender Jakobsen, spychany przez swojego rodaka Dylana Groenewegena na prawą stronę jezdni, uderzył z ogromnym impetem w barierki i wyłamał je, zderzając się z sędzią obsługującym fotokomórkę. Groenewegen został wykluczony z wyścigu i grożą mu dodatkowe sankcje ze strony Międzynarodowej Unii Kolarskiej. Decyzją sędziów etap wygrał Jakobsen. W nocy ze środy na czwartek Jakobsen przeszedł pięciogodzinną operację w Szpitalu Specjalistycznym nr 5 w Sosnowcu. Na razie 24-latek jest utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej, ale jeszcze w czwartek lekarze planują jego wybudzenie. "Co roku ten sam głupi finisz w Katowicach. Co roku zadaję sobie to samo pytanie, czemu organizatorzy myślą, że to dobry pomysł. Masowe sprinty same w sobie są niebezpieczne, nie potrzeba do tego finiszu z górki przy prędkości 80 km/h" - napisał na Twitterze Geschke. Jakobsen doznał poważnych urazów twarzoczaszki - okolic oczodołu, szczęki i żuchwy. Wcześniejsze badanie tomograficzne nie wskazywało także na potencjalne uszkodzenia mózgu. Zawodnik ma również stłuczenia klatki piersiowej, ale nie doznał urazów kręgosłupa, co jest - zdaniem lekarzy - pochodną tego, że jest młody i wysportowany. W czwartek odbędzie się drugi etap wyścigu, z Opola do Zabrza.