Rywalizacja w olimpijskiej konkurencji była bardzo zacięta. Wielkimi faworytkami były Brytyjki, jednak kwestia walki o pozostałe lokaty pozostawała otwarta. "Biało-Czerwone" od początku jechały bardzo dobrze i na jedno okrążenie przed końcem rywalizacji pozostawały na trzeciej pozycji. Kiedy zawodniczki szykowały się do podwójnie punktowanego finiszu, mającego rozstrzygnąć losy rywalizacji, sędziowie orzekli... neutralizację. Stało się tak z powodu kraksy, która przydarzyła się na dziewięć okrążeń przed końcem zmagań. Po kilku minutach walkę wznowiono, powtarzając ostatnie dziewięć kółek. Nie podziałało to na korzyść Polek - były pierwotnie bardzo dobrze ustawione. Pech Polek w walce o medal. Zabrakło... punktu Przed wznowieniem Polki były trzecie, za Brytyjkami i Australijkami. Punktowały sześciokrotnie, ale po piętach deptało im kilka drużyn, które mogły rzutem na taśmę wydrzeć podium. Powtórzone okrążenia przypominały bardziej scratch (czyli wyścig "na kreskę"), niż Madison, bo wszystkie ekipy szykowały się do finałowego sprintu. Siostry Pikulik ponownie robiły, co mogły i choć przecięły linię mety jako trzecie, miejsca na radość nie było. Zostały bowiem wyprzedzone między innymi przez Francuzki, które dzięki temu w ostatecznej punktacji wyprzedziły je o... punkt. Zgromadziły ich 22, wobec 21 naszej pary. Zwycięskie Brytyjki miały ich w dorobku 28, a drugie Australijki - 25. Jakby mało było pecha, niedługo później rywalizację o brązowy medal zakończył Mateusz Rudyk. Nasz sprinter przegrał jednak oba wyścigi i musiał, podobnie jak Panie, zadowolić się czwartą lokatą.