Impreza Czesława Langa przyzwyczaiła już do tego, że jest całkiem niezłym polem bitwy dla sprinterów, zaś rozstrzyga się na rundach w Bukowinie Tatrzańskiej. Okazyjnie na trasie pojawiały się innowacje (jak na przykład finisz w Szczyrku, przy "Orlim Gnieździe" czy jazda indywidualna na czas), lecz schemat pozostawał ten sam. Edycja 2021 wszystko jednak zmieni. Rewolucja na trasie Pierwsza, zasadnicza różnica to okrojenie etapów dla sprinterów. Z nawet pięciu, które trafiały się w poprzednich latach pozostały zaledwie dwa: trzeci, z metą w Rzeszowie i ostatni, który zakończy się w Krakowie. Taki ruch sprawi, że z pewnością w Polsce pojawi się mniej specjalistów od szybkich końcówek, tym bardziej, że na horyzoncie majaczyć będzie im inny, bardziej prestiżowy wyścig - kolidująca terminami Vuelta a Espana. Zmiana numer dwa to mniej gór. Tradycyjne rundy ze startem i metą w Bukowinie Tatrzańskiej odeszły do lamusa. W ich miejsce... nie będzie w zasadzie niczego. Owszem, znana ze źródeł termalnych wieś pozostaje na trasie, ale jedynie jako finisz odcinka ze startem w Tarnowie, który wszystkie trudności kumuluje w postaci długiego, ale niezbyt stromego podjazdu na Łapszankę oraz końcowej, łagodnej wspinaczki do górnego ronda. Zabraknie odpowiedniej sumy przewyższeń, by doprowadzić do dużej selekcji. Trudniejszy będzie odcinek numer pięć, z Chochołowa do Bielska-Białej, gdzie niewiele znajdziemy płaskiego terenu. Także i tam najtrudniejsze podjazdy skumulowane będą w pierwszej części zmagań.Na trasę powraca także jazda indywidualna na czas, wobec niezbyt "górskiej" trasy - dość długa, bo niemal 18-kilometrowa. Najlepsi specjaliści od walki z zegarem w postaci Filippo Ganny czy Rohana Dennisa (obaj Ineos Grenadiers) byliby murowanymi faworytami do triumfu w "generalce", gdyby tylko pojawili się na linii startu. Wydaje się, że przetrwaliby oni podjazdy bez większych strat, a na "czasówce" mogliby bardzo dużo zyskać. Ostatnia z innowacji to aż dwa odcinki dla "puncherów" - kolarzy, dysponujących dużą mocą i przyspieszeniem, którzy są w stanie walczyć na finałowych, stromych ściankach. Co ciekawe, oba otworzą zmagania. Pierwszy ulokowany będzie w Chełmie, a drugi - w Przemyślu. Tour de Pologne wyścigiem dla Kwiatkowskiego Jakiemu typowi zawodnika dawać można największe szanse na końcowy sukces? Przede wszystkim - powinien nieźle jeździć na czas, by możliwie niewiele tracić do czołowych specjalistów. Jednocześnie - musi być dobrym "puncherem", aby na dwóch pierwszych etapach zbudować zapas nad rywalami. Wreszcie - powinien przyzwoicie jeździć po górach, by nie dać się zgubić w nerwowych i z pewnością chaotycznych końcówkach najtrudniejszych odcinków. Takiego kolarza wskazać łatwo - to Michał Kwiatkowski."Kwiato" póki co nie ma jasno określonych planów na drugą część sezonu, a żelaznymi punktami są póki co Tour de France, igrzyska w Tokio oraz mistrzostwa świata we Flandrii. Nie wiadomo, jakie imprezy uzupełnią ten zestaw, lecz według słów Czesława Langa złoty medalista z Ponferrady ma Tour de Pologne we wstępnym kalendarzu. Gdyby stanął na starcie - bez względu na konkurencję będzie faworytem numer jeden. Jest zawodnikiem dynamicznym, a w Polsce wygrywał już na finiszu podobnym do tego z dwóch pierwszych etapów - w "Orlim Gnieździe". Bardzo dobrze jeździ w górach, więc na pewno nie przestraszy się "naszych" podjazdów. No i - przede wszystkim - jest dobrym "czasowcem", co na tej trasie może mieć kluczowe znaczenie. Pozostaje trzymać kciuki za to, by Polak pojawił się na starcie wyścigu. Z nim przeżywać możemy naprawdę piękne chwile.