Jeszcze do niedawna cieszyć mogliśmy się z faktu, że na najwyższym szczeblu - World Teams - mamy własny zespół zawodowy. Wraz z końcem 2020 roku CCC Team - bo o nim mowa - zakończył jednak działalność. W kraju pozostały zaledwie dwie drużyny profesjonalne, w dodatku na najniższym, trzecim szczeblu Continental. To Voster ATS i Mazowsze Serce Polski. Pewnym pocieszeniem jest, że należą one do grona najmocniejszych zespołów tego szczebla. Dowodem tego był chociażby niedawny wyścig Belgrad - Banja Luka, wygrany przez kolarza drugiej z wymienionych, Mihkela Raima. Startujący w środę Tour de Hongrie, choć mający stosunkowo niską kategorię 2.1, został bardzo mocno obsadzony. W akcji zaprezentuje się podczas niego aż osiem drużyn World Teams, między innymi BORA-hansgrohe, w której wystartuje brat trzykrotnego mistrza świata, Petera Sagana - Juraj czy Jumbo-Visma, które przywiozło na Węgry znakomitego sprintera, Mike'a Teunissena, noszącego w przeszłości m.in. żółtą koszulkę lidera Tour de France. W szranki z nimi staną obie polskie ekipy, dla których próba nawiązania równorzędnej walki będzie sporym wyzwaniem, choć są w tej materii powody do optymizmu. Mazowsze na płaskich etapach będzie mogło liczyć na wspomnianego już, szybkiego Mihkela Raima, który może włączyć się do walki o czołowe miejsca. Podczas najtrudniejszego, czwartego etapu, zwieńczonego 12-kilometrowym podjazdem nadzieją na dobry wynik będzie z kolei Piotr Brożyna, nie będący bez szans również na wysoką pozycję w "generalce". Podobnie ze sporymi ambicjami do walki przystąpić może Voster, dysponujący szybkim Patrykiem Stoszem, wszechstronnym Maciejem Paterskim i swego czasu naprawdę dobrze rokującym Szymonem Rekitą. Uskrzydleni nowym partnerem O tym, że dla ekip znad Wisły nie będzie to tylko wycieczka przekonuje Dariusz Banaszek - szef Mazowsza, który podkreśla, że zespół "nie jedzie tam tylko po naukę". - Będziemy walczyć i chcemy udowodnić swoją wartość - zadeklarował. On i jego drużyna do rozpoczynających się w środę zmagań przystąpią uskrzydleni pozyskaniem nowego sponsora tytularnego - HRE Investments - który pozwoli wykonać ekipie kolejny, istotny krok w rozwoju. Czy przybliży go do "awansu" do grona ekip drugiej dywizji, mających prawo startu w najbardziej prestiżowych wyścigach? To pokaże czas, choć w tej materii trzeba zachować umiarkowany optymizm. Jeszcze niedawno były prezes PZKol mówił w rozmowie z Interią, że "aby funkcjonować na takim poziomie, co wiąże się z szerszą kadrą i sztabem, 10 milionów złotych to absolutne minimum" zaznaczając, iż jego ekipie "brakuje około połowy tej kwoty".