Mimo że w peletonie nie ma już grupy Sky, to wydawało się że brytyjscy kolarze będą nadawać ton tegorocznemu Tour de France. 1 maja Team Sky przekształcił się w Team Ineos. W zespole pozostał ten sam sztab trenerski i kadra zawodnicza, nie zmieniły się metody działania, pozostały podobne cele. Najważniejszym celem - tak w Sky, jak i teraz w Ineos - jest zwycięstwo w Tour de France, najbardziej prestiżowym wyścigu w kolarskim kalendarzu. Z ostatnich 10 edycji "Wielkiej Pętli" kolarze Sky wygrali sześć. Na drogach Francji dominują nieprzerwanie od czterech lat. Pod koniec lipca ubiegłego roku na Polach Elizejskich w Paryżu na najwyższym podium wyścigu stanął Geraint Thomas, wcześniej przez trzy lata najlepszy był Chris Froome, który wygrał jeszcze w 2013 roku. Wspaniałą serię Sky zapoczątkował rok wcześniej Sir Bradley Wiggins. Kraksy liderów W tym sezonie miało być podobnie. Problem tkwił tylko w tym, kto ma wygrać. Froome czy Thomas? Obaj, zgodnie z najnowszą tendencją wyznaczania przez grupę dwóch kandydatów do zwycięstwa, byli przygotowywani do roli liderów. Ale podczas przejażdżki przed jednym z etapów Criterium du Dauphine Froome zjeżdżając z prędkością 60 km na godzinę stracił równowagę (niektórzy świadkowie mówią, że z powodu dłubania w nosie) i uderzył w ścianę. Sam opowiadał potem, że miał szczęście. Jest szczęśliwy, że żyje. Froome doznał licznych złamań. Całe przygotowania poszły na marne. Nie wystartuje już w tym sezonie. Ineos straciło nominalnego lidera. Jakby tego było mało, podczas czwartego etapu Tour de Suisse ciężki wypadek miał Thomas. Nie tak groźny jak jego kolega z drużyny, ale kraksa spowodowała wycofanie się obrońcy tytułu ze szwajcarskiego wyścigu. Brytyjczyk żałował, że stracił okulary, czyli nie jest tak źle, a w tym tygodniu odrabia straty treningowe. Jego start w Tour de France jest niezagrożony. Twierdzi, że zdąży wrócić do formy. W Tour de France zamierzał pojechać, drugi kolarz wyścigu w ubiegłym roku, Holender Dumoulin. Jego głównym celem był start w Giro d’Italia, ale po upadku musiał zrezygnować. Próbował zrekompensować sobie tę stratę biorąc udział w "Wielkiej Pętli". W ramach przygotowań pojechał w Criterium du Dauphine. - Zrozumiałem podczas tego tygodnia, że nie wrócę na czas do formy. Znam swój organizm i wiem, że nie ma co szukać na siłę celów, które są nierealne - powiedział lider zespołu Sunweb, oznajmiając, że nie pojedzie w tourze. Bernal następny w kolejce, Kwiatkowski daleko Tegoroczny wyścig zrobił się więc wyjątkowy, bo na podstawie wyników z ubiegłego roku trudno wskazać faworyta. Nie startuje trzech z czterech najlepszych kolarzy poprzedniej edycji, oprócz Froome’a, Dumoulin’a zabraknie także Słoweńca Primoża Roglicza, który namęczył się startem w Giro d’Italia. Kto więc będzie za nich walczył o podium? Dziennik "L’Equipe" cytuje słowa dyrektora sportowego grupy Groupama-FDJ, Marka Madiot. Zdaniem francuskiego menedżera nic się nie zmienia. Karty w Tour de France powinni rozdawać kolarze dawnego Sky, czyli dzisiejszego Team Ineos. - Oni mogli skończyć wyścig na pierwszym, drugim i trzecim miejscu. No dobra, teraz mogą przyjechać na pierwszym i drugim miejscu. Jeśli jest jakaś drużyna, która może zastąpić lidera, to właśnie ta - powiedział Madiot. Oprócz Thomasa, który pełnić będzie rolę sportowego wodza, jest jeszcze w Ineos Egan Bernal. Młody, zaledwie 22-letni Kolumbijczyk nie wystartował z powodu upadku na treningu w Giro d’Italia, gdzie miał pojechać jako lider, ale w ubiegłym tygodniu pokazał się ze znakomitej strony w Tour de Suisse. Wygrał ten wymagający wyścig, będący jednym z najważniejszych testów przed "Wielką Pętlą". Bernal w tym roku odniósł zwycięstwo w Paryż - Nicea. To wielki talent, który będzie najlepszą opcją rezerwową w Ineos, jeśli Thomas nadal będzie odczuwał skutki kraksy w Dauphine. Jaka w takim razie jest pozycja w Ineos Michała Kwiatkowskiego? "L’Equipe" zauważa, że na trzecim miejscu w hierarchii grupy znajduje się Holender Wout Poels. Polak kolejny raz ma pojechać w Tour de France pracując na innych. Pora na Francuzów? Mimo osłabienia Ineos nadal ma przewagę nad innymi grupami. Ale brak Froome’a, kontuzja Thomasa trochę ją umniejsza, przynajmniej w fazie przedwyścigowych spekulacji. Francuscy dziennikarze widzą w tym szansę dla swoich kolarzy. "Pora na Francuzów" pisze nawet "L’Equipe" uważając, że sytuacja, jaka obecnie powstała, daje nadzieje na dobry występ Romaina Bardeta i Thibaut Pinota. Bardet nie opuścił pierwszej dziesiątki wyścigu od 2014 roku, był dwa razy na podium - na drugim miejscu w 2016 roku i na trzecim w 2017. Pinot zasłużył sobie na wysokie miejsce w typach ekspertów ze względu na trzecią pozycję w 2014 roku, ale aż trzy razy nie ukończył Tour de France. - Tour to szlifierka. Przeżyliśmy rozczarowania, które wzmacniają w nas pokorę - asekuruje się jednak dyrektor sportowy grupy Pinota (Groupama-FDJ) Yvon Madiot. W tle wśród kandydatów do zwycięstwa pojawiają się też inne nazwiska, mocnych kolarzy w przeszłości i obecnie - Włocha Vincenzo Nibaliego, który w 2014 roku przełamał hegemonię Sky, Duńczyka Jakoba Fuglsanga, zwycięzcy Criterium du Dauphine, Kolumbijczyka Nairo Quintanty, lidera Movistaru. Nikt też nie wyklucza, że zwycięzcą może się okazać ktoś, o kim się dziś nie mówi. Tak było przed miesiącem w przypadku Ekwadorczyka Richarda Carapaza, niezłego kolarza, ale pozostającego do tej pory w cieniu, który niespodziewanie wygrał Giro d’Italia. Olgierd Kwiatkowski