Wielkie święto kolarstwa pierwotnie miało wystartować 27 czerwca. Plany pokrzyżował koronawirus, który swoim zasięgiem objął już cały świat i wywrócił wszelkie sportowe kalendarze do góry nogami. Wyczekiwany wyścig zgodnie z nowym terminem rozpocznie się 29 sierpnia. To wtedy kolarski peleton ruszy do walki na pierwszym z 21 etapów. Tym razem Tour de France będzie jednak wyjątkowe. Od poprzednich edycji wyróżnią go specjalne wymogi względem organizatorów, ekip i wszystkich kibiców. Wirus wyznaczył nowe standardy rozgrywania rywalizacji, ale z pewnością nie wymaże radości tego, który zwycięży w klasyfikacji generalnej, stając się triumfatorem wyścigu już za kilkadziesiąt dni. Edycja 2020 to przede wszystkim nastawienie na zachowanie dystansu społecznego. Organizatorzy zadbają o sprawne zarządzanie obecnością widzów w strefach startu i mety. Fani będą zobowiązani do noszenia maseczek oraz utrzymywania wymaganej odległości względem siebie i zawodników. Zespoły kolarskie same zdecydowały się na wprowadzenie dodatkowych środków bezpieczeństwa. Wśród nowych rozwiązań są między innymi maszyny do odkażania sprzętu kolarskiego, pojazdów oraz wszystkich pomieszczeń, z których będą mieli zamiar korzystać kolarze. Zawodnicy przechodzą dwa testy przed startem, ale będą musieli poddać się badaniom również w dni przeznaczone na odpoczynek. Testy na sześć i trzy dni przed wyścigiem to nie wszystko. Dwa razy dziennie pomiędzy etapami, kolarze będą musieli pochylić się nad specjalnym kwestionariuszem kontroli zdrowia. Zostaną utworzone "bańki" dla zespołów, żeby w jak największym stopniu unikać kontaktu z osobami z zewnątrz. Zmiany dotkną również oprawy touru. Nie ma mowy o żadnych pocałunkach podczas dekoracji. Jej uroczystość zostanie zredukowana do minimum. Nie będzie też kwiatów dla liderów poszczególnych kategorii oraz wręczania koszulek. Te nagrody zostaną odebrane przez kolarzy osobiście. Kibice muszą z kolei liczyć się z brakiem kontaktu ze swoimi idolami. Tego lata nie ma raczej szans na autograf od ulubionego kolarza. Wreszcie, ograniczona zostanie kolumna wyścigu, w której znajdzie się trzy tysiące osób, zamiast pięciu, które jeździły za wyścigiem w latach ubiegłych. AB