Czwarty etap wyścigu w Turcji liczył 184 kilometry i pozbawiony był jakichkolwiek trudności. Zawodnicy jechali wzdłuż wybrzeża a jedynym, na co mogli narzekać był przelotny deszcz i wiejący od strony morza wiatr - zbyt słaby jednak, by wykorzystać go do podzielenia peletonu. To sprawiało, że o zwycięstwo walczyć mieli po raz kolejny sprinterzy, w tym - Aniołkowski, rozpychający się w tym gronie łokciami. Polak na finałowych kilometrach wykorzystał dobrą pracę drużyny, a w przygotowaniach do sprintu "przykleił" się do żywej legendy, Marka Cavendisha (Deceuninck - Quick Step), zwycięzcy dwóch poprzednich etapów. Na finałowych metrach nie dał się przepchnąć walczącym o pozycję rywalom i do samego końca walczył ze słynnym Brytyjczykiem oraz belgijskim kolarzem Alpecin-Fenix, Jasperem Philipsenem o zwycięstwo. Ostatecznie zajął trzecie miejsce, powtarzając wyczyn z wtorkowego, trzeciego etapu. Dzięki dobrej postawie na odcinkach sprinterskich Aniołkowski zajmuje w klasyfikacji generalnej czwartą pozycję. Ta nie jest jednak jego celem - już czwartkowy etap wydaje się zbyt trudny, by mógł na nim walczyć o wysoką lokatę. Bez wątpienia będzie jednak w grze o etapowe zwycięstwa na pozostałych odcinkach dedykowanych sprinterom - szóstym, siódmym, a być może nawet i ósmym, gdzie lekko pagórkowata końcówka powinna dodatkowo działać na jego korzyść.TC