35-latek, który łącznie w zawodowej karierze odniósł 147 zwycięstw (z czego aż 30 na etapach Tour de France) w ostatnich sezonach borykał się ze sporymi problemami. Od kwietnia 2017 roku walczył z mononukleozą, a kiedy już udało się ją zwalczyć, powrót na najwyższy poziom okazał się zadaniem bardzo trudnym. Sztuka ta nie udała się w barwach Team DimiensionData, nie pomogła też zmiana drużyny i dołączenie przed sezonem 2020 do Bahrain-McLaren. Spisywał się na tyle słabo, że mimo swojej medialnej wartości nie znalazł się w składzie drużyny na "Wielką Pętlę". Jeszcze w październiku, po jednym z wyścigów ze łzami w oczach mówił, że jego kariera prawdopodobnie dobiegła końca. Na szczęście - tak się nie stało. Zawodnik zwrócił się z prośbą o miejsce w drużynie do Patricka Lefevere'a, szefa Deceuninck - Quick Step. Ten postawił sprawę jasno - jeżeli uda się znaleźć sponsora, który opłaci jego umowę, może jeździć w barwach drużyny. Tak też się stało, a dobrze przepracowana zima i pierwsze starty pokazały, że Cavendish może jeszcze wrócić na zwycięski szlak. Mimo sporego pecha i kilku kraks zanotował kilka miejsc w czołówce podczas wyścigów na brukach, pokazując dużą szybkość na finiszach.Pierwsze zwycięstwo po długiej przerwie nadeszło w Turcji. Na finałowych metrach Brytyjczyk pokonał Jaspera Philipsena (Alpecin-Fenix) i innego weterana szos, Andre Greipela (Israel Start-Up Nation). Piąte miejsce zajął aktualny mistrz Polski, Stanisław Aniołkowski (Bingoal Pauwels Sauces WB).Wyścig w Turcji liczy łącznie osiem etapów. Cavendish jest aktualnie liderem klasyfikacji generalnej. Poniedziałkowy triumf był jego pierwszym od lutego 2018 roku, gdy wygrał etap Tour of Oman.TC