Pierwotnie w poniedziałek kolarze mieli pokonać ponad 210 kilometrów i 5500 metrów przewyższenia, co czyniło etap najtrudniejszym w całej, tegorocznej edycji. Na skutek trudnych warunków atmosferycznych (padający deszcz, chłód) odcinek został jednak okrojony o dwa podjazdy i skrócony do zaledwie 150 kilometrów. Decyzja ta przez wielu uznana została za kontrowersyjną, bo choć we Włoszech panował chłód (około 5 stopni Celsjusza), to dyskusyjnym było, czy stanowi to niebezpieczeństwo dla samych zawodników. Wszelkie dywagacje zeszły jednak na dalszy plan, gdy w finałowej rozgrywce atak przypuścił lider "generalki", Egan Bernal. Na podjeździe na drugą z górskich premii i jednocześnie najwyższy szczyt tegorocznego wyścigu - Passio Giau - zgubił wszystkich rywali i samotnie pognał zjazdami do mety. Przeciął ją, ściągając kurtkę przeciwdeszczową i honorując w ten sposób noszoną przez siebie, różową koszulkę lidera. Miał też gigantyczną przewagę - finiszował 27 sekund przed drugim Damiano Caruso (Bahrain-Victorious) i trzecim Romainem Bardetem (Team DSM).W klasyfikacji generalnej Bernal powiększył przewagę nad konkurentami. Drugi Caruso traci do niego już 2 minuty i 24 sekundy. Podium uzupełnia Hugh Carthy (EF Education Nippo) ze stratą 3:40.TC