Sprinter na finiszu pierwszego etapu wyścigu został zepchnięty przez swojego rodaka, Dylana Groenewegena (Jumbo-Visma) na barierki zabezpieczające trasę. Z prędkością przekraczającą 70 kilometrów na godzinę przebił się przez nie i uderzył w elementy okalające metę. Impet był tak duży, że z jego głowy spadł ciasno zapięty kask. Lekarze przez ponad dwie doby walczyli o życie zawodnika, który przebywał w śpiączce farmakologicznej. Szczęśliwe, udało się je uratować. Holender niedługo później został przetransportowany do ojczyzny, gdzie jego leczenie było kontynuowane. Do treningów na szosie wrócił w listopadzie.Nie oznacza to jednak, że uraz został całkowicie wyleczony. Jakobsen miał bardzo duże obrażenia w rejonie twarzoczaszki, a uwagę lekarzy pochłania teraz przede wszystkim jej rekonstrukcja. Mimo, iż kolarz uczestniczył już w obozie treningowym drużyny w Hiszpanii, musiał poddać się kolejnemu zabiegowi. Tym razem nawiercano znajdujące się w jego szczęce implanty i niwelowano blizny. Wobec tego 24-latek ponownie przykuty będzie do łóżka, choć - jak deklaruje - jedynie przez tydzień.Póki co nie wiadomo, kiedy będzie w stanie wrócić do ścigania. Według optymistycznego scenariusza może to nastąpić już za kilka miesięcy. Ten gorszy zakłada, że od momentu wypadku do ponownego startu minie rok co oznacza, że moglibyśmy oglądać go dopiero w sierpniu.Kraksa Jakobsena sprawiła, że UCI (Międzynarodowa Unia Kolarska) wprowadziła specjalne zalecenia, dotyczące zabezpieczeń finiszu. Dokładnie określono m.in. kwestię barier, które muszą na odcinku kilkuset metrów być ułożone w sposób ciągły i wykonane z wytrzymałego materiału.TC