"Wstawaliśmy o szóstej i godzinę później byliśmy już na rowerach. Choć obciążeni bagażami, utrzymywaliśmy w podróży średnią prędkość 30 km/godz. Pogoda nam sprzyjała, niemal przez całą podróż było słonecznie, a wiatr był z reguły sprzyjający. Co ważne, mieliśmy okazję podziwiać otaczającą nas przyrodę, na co podczas wyścigu zazwyczaj nie mamy czasu" - podsumował niecodzienną wycieczkę Thomas De Gent. Obaj kolarze przyznali, że czekają już na wakacje i odpoczynek od roweru, ale nie żałują swej decyzji, tym bardziej, że podczas całej podróży odczuwali wsparcie zarówno ze strony swych kolegów z ekipy jak i wielu kibiców śledzących ich wyprawę w mediach społecznościowych. Dopisywało im także szczęście, na całej trasie z włoskiego Como do belgijskiego Semmerzake tylko dwukrotnie musieli reperować przebite opony, ostatni raz już na kilka kilometrów przed celem.