Podczas rozegranego w minioną niedzielę klasyku Ronde van Vlaanderen (Tour des Flandres) ofiarą nowego przepisu padł szwajcarski kolarz Michael Schar. 34-letni kolarz grupy AG2R Citroen, pomocnik mistrza olimpijskiego Grega van Avermaeta, rzucił bidon w kierunku kibiców. Został zdyskwalifikowany. Incydent wywołał burzę w peletonie. Zdziwiony i oburzony Schar wydał dzień po wyścigu obszerne oświadczenie na swoim profilu społecznościowym. Szwajcar przywołał wspomnienie z dzieciństwa, kiedy z rodzicami i siostrą czekał na kolarzy na trasie etapu Tour de France. "Byłem pod ogromnym wrażeniem szybkości i łatwości z jaką kolarze poruszają się na rowerach. Nie chciałem już niczego więcej, chciałem zostać kolarzem. A do tego dostałem bidon. Ten mały kawałek plastiku całkowicie uzależnił mnie od kolarstwa. Ten bidon codziennie przypominał mi o moich marzeniach. Dumny jeździłem z bidonem Team Polti. Codziennie" - pisał Schar. "W spokojnych momentach w wyścigu zawsze trzymam w ręku butelkę dopóki nie zobaczę przy drodze dzieciaków. Następnie delikatnie rzucam ją tam, gdzie mogą ją bezpiecznie złapać. (...) To są chwile, w których kocham nasz sport. Nikt nie może nam tego odebrać. Jesteśmy najbardziej bliskim dla kibiców sportem i możemy rozdawać po drodze bidony. To proste. To jest kolarstwo." Wpis szwajcarskiego kolarza polubiło 60 tys. osób. Sprawę komentowali inni kolarze: van Avermaet, Marcel Kittel, Richie Porte, Michał Kwiatkowski. Powołali się na swoje historie z dzieciństwa, na wzruszenie jakie widzieli, gdy dzieci łapali od nich bidony, zastanawiali się nad absurdalnością nowego przepisu. Chris Froome opublikował filmik z toczącego się właśnie Wyścigu Dookoła Kraju Basków, w którym rzuca kibicom bidon. "W tym tygodniu spowodowałoby to dyskwalifikację. Zabawne. UCI" - napisał czterokrotny zwycięzca Tour de France. Kolarze swoim oburzeniem pewnie nic nie zdziałają. Kolarstwo rewolucjonizuje się. Od kilku lat toczyła się dyskusja, by zawodnicy mniej śmiecili, by ten sport uważany za ekologiczny sam w sobie był ekologiczny. Twardo postuluje się na przykład, by w kolumnie jeździły tylko samochody z napędem hybrydowym albo elektryki. UCI wśród licznych zmian w tym sezonie wprowadziła - obowiązujące od 1 kwietnia tego roku - przepisy zakazujące w strefie 30 albo 40 km przed metą wyrzucania odpadków - bidonów, opakowań po żelach energetycznych, części ubrań itp. Nie dostosowanie się do przepisów grozi karą utraty punktów, wykluczenia z wyścigu jeśli dotyczy to klasyków, kary czasowej 30 sekund, dwóch minut, a następnie dyskwalifikacji w przypadku wyścigu wieloetapowego. Jako pierwszy karą dyskwalifikacji został objęty Amerykanin Kyle Murphy podczas sobotniego wyścigu GP Indurain. Kolejnym był Michael Schar. Nad sensownością walki ze śmieciami na wyścigach nikt nie dyskutuje. Problem wyrzucanych przez kolarzy odpadków jest realny. To są dziesiątki kilogramów śmieci pojawiających się po przejechaniu wyścigu. - Zieloni mają rację, musimy coś z tym zrobić - mówił pięciokrotny zwycięzca Tour de France Bernard Hinault. Wyrzucane bidony i nie tylko powodują zaśmiecanie środowiska, ale są przyczyną wypadków. W ubiegłym roku podczas Giro d'Italia Brytyjczyk Geraint Thomas upadł na trasie najeżdżając na wyrzucony z peletonu bidon. Potłukł się tak bardzo, że musiał się wycofać. Być może stracił szansę na końcowe zwycięstwo. Kolarze i dyrektorzy grup zastanawiają się, czy kary nie są zbyt wysokie i czy regulamin nie zrywa ze zwyczajem, który napędzał popularność dyscypliny. Olgierd Kwiatkowski