Dla kibiców kolarstwa, wierzących w magię dat 28 września jawił się szczególnie. Dokładnie dziesięć lat temu, w Ponferradzie Michał Kwiatkowski wywalczył złoty medal w wyścigu ze startu wspólnego. Dziś przed podobną szansą stawała Katarzyna Niewiadoma. Dysponująca bardzo mocnym wsparciem, podbudowana wspomnianym triumfem w "Wielkiej Pętli" przystępowała do rywalizacji mocno zmotywowana. Zmagania toczyły się na liczącej 154 kilometry trasie z sumą przewyższeń wynoszącą 2200 metrów. Suche dane nie oddawały jednak w żadnym stopniu jej charakterystyki - była bardzo techniczna i wymagająca ciągłego skupienia. Szybko okazało się również, że istotnym dla rywalizacji czynnikiem będą warunki - w Zurychu, wokół którego się ścigano padał deszcz, a temperatura wynosiła tylko 11 stopni Celsjusza. Koszmarne warunki, problemy Polek Do tego, by wyklarowała się czołówka nie były potrzebne ataki - tempo i wspomniana aura szybko zrobiły swoje. Niestety - odbiło się to też na naszej drużynie. Szybko z czołówką pożegnały się Malwina Mul, Marta Lach i Karolina Perekitko, a przy Niewiadomej pozostały tylko Agnieszka Skalniak-Sójka, Marta Jaskulska i Dominika Włodarczyk. Mimo to, po pokonaniu mniej więcej 1/3 dystansu sytuacja nie wyglądała dla nas źle. Wszystko zmieniło się jednak w mgnieniu oka. Około 90 kilometrów przed finiszem, po tym, jak jedna z Holenderek zdecydowała się na podkręcenie tempa od głównej grupy odpadły również Jasulska i Skalniak-Sójka. Włodarczyk wspomagała naszą liderkę jeszcze przez jedno, pełne okrążenie 20-kilometrowej rundy, po czym również musiała odpuścić. 29-latka została sama. Niestety, i po niej było widać trudy walki. Około 50 kilometrów przed finiszem, na 800-metrowym podjeździe straciła kontakt z czołówką. Pokazała jednak góralski charakter i zdołała do niej wrócić. Mimo tego heroicznego wyczynu, cała sytuacja nie wróżyła dobrze na finałową część zmagań. I rzeczywiście, kiedy zawodniczki ostatni raz pokonywały wspomnianą już wspinaczkę, Polka znów została w tyle. Tym razem - na dobre. Około 20 km od finiszu przestała się liczyć w grze o medale. Ta okazała się wręcz porywająca, bo niewinny z pozoru atak dwóch zawodniczek - Justine Ghekiere (Belgia) i Riejanne Markus (Holandia) w pewnym momencie zyskał ponad minutę zapasu. Zdołały doskoczyć do nich największe gwiazdy, na czele z Demi Vollering (Holandia), Lotte Kopecky (Belgia), Elisą Longo Borghini (Włochy) czy Liane Lippert (Niemcy). 10 kilometrów od mety przeciwniczki "sprawdziła" atakiem Vollering, zawężając czołówkę do ledwie czterech nazwisk. Obok niej jechały Kopecky, Longo Borghini oraz Lippert. Na ostatnim kilometrze dojechały do tej czwórki Chloe Dygert (USA) i Ruby Roseman-Gannon (Australia). Ostatecznie zdecydował sprint tej sześcioosobowej grupy. W nim najlepsza była Kopecky, pokonując Dygert i Longo Borghini. Katarzyna Niewiadoma przyjechała na 17. pozycji, ze stratą 3 minut.