Rozpoczynający się w sobotę nad ranem, wyścig Elity kobiet ze startu wspólnego był naszą największą nadzieją na medal podczas mistrzostw świata w Wollongong. Liderką polskiej ekipy była Katarzyna Niewiadoma, którą wspomagać miały Karolina Kumięga, Marta Lach, Agnieszka Jaskulska, Dominika Włodarczyk i Agnieszka Skalniak-Sójka. Profil zmagań zdawał się sprzyjać zawodniczce z Ochotnicy Górnej, która niedawno ukończyła kobiecy Tour de France na trzeciej pozycji w klasyfikacji generalnej i była nastawiona bardzo bojowo. W Wollongong broniła brązowego medalu, zdobytego przed rokiem w Leuven. Zawiły regulamin szosowych mistrzostw świata krył w sobie nowość, która mogła być dla nas bardzo dobrą wiadomością. Pierwszy raz przyznawane były bowiem również medale dla najlepszych zawodniczek poniżej 23. roku życia, które jednak jechały... w tym samym wyścigu co Elita. Otwierało to szansę na krążek dla Jaskulskiej lub Włodarczyk. Obie poświęciły się jednak w stu procentach na rzecz Niewiadomej, co przyniosło owoce. "Biało-Czerwone" walczyły o medale Panie rywalizowały na liczącej łącznie 164 kilometry trasie. W pierwszej jej części najpoważniejszym wyzwaniem był długi, liczący 8,7 kilometra podjazd Mount Keira (5% średniego nachylenia), zaś po wjeździe na rundę w Wollongong (którą pokonywano pięciokrotnie) - krótka, ale bardzo stroma wspinaczka Mount Pleasant (1,1 km, 7,7%, w pierwszej części sięgająca jednak nawet 15%). Niedługo po starcie pojawiły się pierwsze próby ataków, które jednak nie były w stanie przetrwać długo. Na Mount Pleasant dokonała się pierwsza, istotniejsza selekcja, która pozwoliła zawęzić czołową grupę do około 80 zawodniczek. W ich gronie pozostawały cztery "Biało-Czerwone" - obok Niewiadomej także Włodarczyk, Jaskulska oraz Skalniak-Sójka. Z czasem dołączyła do nich także Kumięga. Poważniejszych akcji zaczepnych na kolejnych kilometrach brakowało. Odjechały co prawda dwie zawodniczki (Julie Van de Velde z Belgii i Brytyjka, Elynor Backstedt), lecz nie był to ruch, który mógł przesądzać o medalach. Czołowa grupa nieszczególnie się kurczyła. Cały czas bardzo czujne były "Biało-Czerwone". Wysokie tempo sprawiło, że z peletonem pożegnała się Kumięga, ale trzy inne nasze reprezentantki niezmiennie trwały tuż przy Niewiadomej. W głównej grupie dało się wyczuć napięcie, ale faworytki bardzo długo wstrzymywały się z akcjami zaczepnymi. Dopiero podczas czwartego przejazdu przez Mount Pleasant, mniej więcej 50 kilometrów od finiszu tempo dość znacząco wzrosło, co uszczupliło peleton. Niestety, liderka naszej kadry w tamtym momencie została już sama. Czołówkę napędzały przede wszystkim Włoszki i Australijki. 35 kilometrów od mety zaatakowała Sarah Roy (Australia), co zwolniło gospodynie z pracy w peletonie. Goniły zawodniczki z Italii. "Piekło" na trasie rozpętała dopiero Niewiadoma. Podczas przedostatniego podjazdu pod Mount Pleasant zaatakowała, a tempo podyktowane przez Polkę wytrzymały tylko cztery inne zawodniczki: Liane Lippert (Niemcy), Elisa Longo Borghini (Włochy), Ashleigh Moolman-Pasio (RPA) i Cecilie Uttrup Ludwig (Dania). 20 kilometrów od mety cała piątka jechała razem, z przewagą około 30 sekund nad kolejną grupą. Wydawało się, że ta akcja może się udać, ale z tyłu wściekle goniły Holenderki, a w grupie Niewiadomej zmiany rzadko dawała Longo Borghini, co nie ułatwiało zadania. 13 kilometrów od mety praca "Oranje" przyniosła owoc i piątka z Niewiadomą w składzie została złapana. Błyskawicznie zaczęły sunąć kolejne ataki, na które Polka starała się reagować. Ruszyła Marlen Reusser (Szwajcaria), zyskując około 20 sekund przewagi. Szwajcarka świetnie jeździ na czas, co było jej przewagą, ale na ostatnim podjeździe opuściły ją siły. Polka za to szarpnęła raz jeszcze, a pojechały za nią dobrze znane rywalki: Lippert, Longo Borghini, Ludwig i Moolman-Pasio. Znów zyskały prawie 20 sekund przewagi nad kolejnymi zawodniczkami, co sprawiło, że nadzieje na krążek naszej gwiazdy odżyły. Niestety, niespełna kilometr od mety piątka została dogoniona. Jak z procy wyskoczyła wtedy z grupy pościgowej Annemiek van Vleuten (Holandia), na co żadna z przeciwniczek nie zareagowała. To doświadczona Holenderka wygrała, co ciekawe - startując ze złamanym łokciem. Kontuzji tej doznała ledwie kilka dni wcześniej, w trakcie jazdy drużynowej na czas.