Co? Gdzie? Kiedy? Bądź na bieżąco i sprawdź Sportowy Kalendarz! Srebrna medalistka z Pekinu wróciła niedawno z rekonesansu w Brazylii. Wyścigi szosowe nie są dla niej czymś nowym. Jako juniorka zdobyła brązowy medal mistrzostw świata. W 2009 roku w La Grande Boucle, kobiecym odpowiedniku Tour de France, wygrała klasyfikację górską, a w generalnej była piąta. Dwukrotnie startowała w wyścigu elity o mistrzostwo świata - w 2005 roku w Madrycie oraz dwa lata temu we Florencji, gdzie uplasowała się na 18. pozycji. - Do Rio zabrałam ze sobą także rower szosowy. Przejechałam pętlę i uważam, że trasa jest bardzo ciężka. Nachylenie podjazdów wynosi 11, a nawet 16 procent. Przemyślę tę kwestię, czy start w wyścigu szosowym byłby dla mnie dobry, ale pomału się ku temu skłaniam. Będę rozmawiała na ten temat z trenerem kadry Waldemarem Mazurem. Jeśli będę brana pod uwagę, to oczywiście czekają mnie eliminacje do kadry - powiedziała Włoszczowska. - Jeśli mogłabym pomóc Kasi Niewiadomej, w tej chwili liderce naszej reprezentacji, to start miałby sens. Reprezentację mamy mocną, bo oprócz Kasi są jeszcze Gosia Jasińska, Gienia Bujak i inne zawodniczki. Cieszę się, że zobaczyłam tę trasę. Zrobiłam jej pełną dokumentację i jeśli mnie się ona nie przyda, to może przyda się naszej drużynie - wspomniała. W Rio de Janeiro zawodniczka polskiej grupy zawodowej Kross spędziła intensywny tydzień. Testowała sprzęt, objeżdżała areny olimpijskie, rozglądała się za miejscem do treningów, poznawała miasto. Najważniejszym punktem były zawody przedolimpijskie, w których zajęła drugie miejsce, za Włoszką Evą Lechner. - Podeszłam do tego startu na luzie. Ponieważ dopadła mnie drobna infekcja, nie byłam pewna czy w ogóle wystartuję i czy pojadę cały wyścig. Wiele dziewczyn było w dyspozycji wakacyjnej, tak więc moje drugie miejsce nie jest żadnym wyznacznikiem, ale wyjechałam z Rio z dobrymi odczuciami, nastawiona pozytywnie - podkreśliła. Trasę, na której będzie walczyć o medal w kolarstwie górskim, ocenia jako ciekawą, ale jest oszczędna w komplementach. - Daleko jej do naturalnych tras, które w moim odczuciu są najfajniejsze. Jest w stu procentach sztuczna i zawiera wszystko: dłuższe i krótsze podjazdy, elementy techniczne, trudne zjazdy, zwroty, +jumpy+. Budowali ją Brytyjczycy, pewnie ci sami, którzy przygotowywali trasę olimpijską w Londynie. Mnie się podoba i nie słyszałam, by inne zawodniczki narzekały. Jedyny minus to położenie. Dość daleko od centrum Rio i od wioski olimpijskiej. Na zawody przedolimpijskie jechaliśmy w jedną stronę półtorej godziny. Miasto jest zakorkowane - opowiadała. Wiele wskazuje na to, że Włoszczowska będzie się przygotowywać do igrzysk na zgrupowaniu wysokogórskim w Kolumbii. W poszukiwaniu odpowiednich tras i hoteli wyjechał do tego kraju jej trener Michał Krawczyk, współpracownik nieżyjącego już byłego szkoleniowca kadry Marka Galińskiego. Jest też plan B. - Jeśli nie Kolumbia, to mamy sprawdzone i przetestowane miejsce dwie-trzy godziny jazdy od Rio - zaznaczyła. W Rio de Janeiro mistrzyni świata z 2010 roku spędziła wiele godzin na sprawdzaniu sprzętu. - Testowałam wszystkie opcje, które wchodziły w grę. Zdecydowanie jest to trasa pod hardtail, czyli rower z tylko jednym amortyzatorem z przodu. Na pewno wybiorę koła 29-calowe. Testowałam różne rodzaje opon, ciśnienie, bieżniki i te detale mam już dopracowane. Czekam na karbonową ramę, która ma być gotowa jeszcze w tym roku. Oczywiście trzeba będzie popracować nad geometrią roweru, precyzyjnie dobrać wszystkie kąty i odległości - wspomniała. Czy brazylijska metropolia przypadła jej do gustu? - Niewiele się udało zobaczyć, ale zaliczyłam plażę Copacabana i byłam na górze Corcovado z pomnikiem Chrystusa. W oceanie nie pływałam. Dbam o swoje zdrowie. Nie próbowałam wchodzić do wody, która podobno jest bardzo zanieczyszczona - zakończyła Włoszczowska.