Pierwotnie Giro d'Italia miało rozpocząć się 9 maja, a pierwsze trzy etapy zaplanowane były na Węgrzech. Potem zmagania miały się przenieść do Włoch, począwszy od sycylijskiego miasteczka Monreale. Niemal cały tegoroczny kalendarz kolarski został jednak zmieniony ze względu na pandemię koronawirusa i dotyczy to także słynnego włoskiego wyścigu, który odbędzie się w terminie 3-25 października. "Będąca organizatorem Giro firma RCS Sport rozważa dwie opcje dotyczące miejsca rozpoczęcia imprezy. Obie dotyczą południa Włoch, ale niekoniecznie Sycylii. W tym momencie trudno jeszcze rozmawiać o szczegółach z władzami regionu. Będziemy się starali potwierdzić lokalizację w ciągu najbliższych kilku tygodni" - zaznaczył Vegni w rozmowie z dziennikarzem gazety "La Repubblica". Organizatorzy wyścigu dookoła Italii stoczyli długą walkę o to, by impreza nie została skrócona. UCI, próbując uratować jak najwięcej wyścigów w tym sezonie, sygnalizowała, że pojawią się kolizje terminów. Po raz pierwszy od 34 lat najdą na siebie daty dwóch z wielkich tourów, bowiem pięć dni przed zakończeniem Giro ruszy Vuelta a Espana. W trakcie włoskiej imprezy odbędą się też trzy klasyki: Liege-Bastogne-Liege (4 października), Dookoła Flandrii (18 października) oraz Paryż-Roubaix (25 października). Przedstawiciele RCS Sport twiedzą, że rekomendowali światowej federacji inną postać kalendarza, w której nie byłoby tylu kolizji. "Aby ratować wyścigi kolarskie i chronić ich ważne dziedzictwo, z uwagi na krótki pozostały czas, konieczne było poświęcenie pewnych rzeczy, by uwzględnić wszystkie imprezy w tym sezonie. Przedstawiliśmy szereg alternatywnych propozycji, które naszym zdaniem mogłyby sprawić, że w kalendarzu nie byłoby tyle nakładających się terminów. Nie zostały one zaakceptowane" - zaznaczono w oświadczeniu firmy. Tydzień temu z powodu pandemii zrezygnowano z rozpoczęcia w Holandii tegorocznej edycji Vuelty. Pierwotnie miały się tam odbyć trzy pierwsze etapy hiszpańskiej imprezy.