Po 20 etapach na czele są dwaj przedstartowi faworyci, jedyni kolarze w peletonie 100. edycji Giro, którzy już wygrywali ten wyścig. Kolumbijczyk Quintana, zwycięzca z 2014 r., wyprzedza o 39 sekund dwukrotnego triumfatora Włocha Vincenzo Nibalego (2013, 2016) oraz o 43 Francuza Thibaut Pinota. Holender Dumoulin traci do lidera 53 s. Problemem pierwszej trójki jest to, że w niedzielę czeka kolarzy licząca 29,3 km jazda indywidualna na czas ze startem na torze wyścigowym Monza i metą w Mediolanie, a w tego rodzaju próbach Holender jest specjalistą najwyższej klasy. Dumoulin, który był już liderem tego wyścigu z dość wyraźną przewagą, ale stracił ją jednego dnia wskutek przypadłości żołądkowych, nie dał się jednak pogrążyć rywalom na trudnych górskich etapach w ostatnim tygodniu ścigania. Umiejętnie minimalizował straty i teraz ma dobrą pozycję do ataku. Znakomicie przecież jeździ na czas. Jest mistrzem kraju w tej konkurencji, srebrnym medalistą olimpijskim z Rio de Janeiro, a w największych wyścigach etapowych (Tour de France, Giro d'Italia i Vuelta a Espana) wygrał po dwie takie próby. 16 maja na 39,8-kilometrowej czasówce z Foligno do Montefalco, w której pewnie zwyciężył, był szybszy od Quintany o 2.53, Nibalego - 2.07, Pinota - 2.42, piątego w klasyfikacji Zakarina - 2.19. "Próbowaliśmy uzyskać większą przewagę, ale Tom był bardzo silny i teraz jest oczywistym faworytem czasówki i całego wyścigu" - przyznał Eusebio Unzue, menedżer grupy Movistar, w której jeździ lider Quintana. Drugi z faworytów, Nibali, nie odbiera sobie szans: "Dumoulin walcząc o jak najmniejsze straty tak mocno się napracował w ostatnich dwóch dniach, że w niedzielę nie może być w maksymalnej formie". Sam Holender wypowiedział się z rezerwą: "Czasówka? Zobaczymy. Będzie ciężko i niepewnie do samego końca. Wszystko zależy od moich nóg".