W 2013 r. zajął szóstą pozycję w tym wyścigu. To najlepszy obok piątego miejsca Rafała Majki trzy lata później wynik polskiego kolarza w Giro. Niemiec zakończył już karierę, pracuje w firmie Lang Team, bacznie śledzi rywalizację na pierwszym tegorocznym wielkim tourze. Olgierd Kwiatkowski, Interia: Jak pan ocenia pierwszą fazę Giro d’Italia? Przemysław Niemiec, szósty kolarz Giro w 2013 r.: Z ciekawością obserwuję każdy etap. Rzadko się zdarza, żeby w wielkich tourach ucieczki dojeżdżały do mety. W tegorocznym Giro zdarzyło się to dwa razy. Cieszę się, że liderem jest mój kolega z zespołu Valerio Conti. Byłem z nim przez sześć lat w jednej grupie, trenowaliśmy razem, nieraz razem mieszkaliśmy na wyścigach. Czy faworytem pana tak jak większości ekspertów jest Primoż Roglicz? - Roglicz jedzie bardzo mądrze. Oddał koszulkę lidera na początku wyścigu. Dobrze zrobił. Zupełnie niepotrzebne jest wycinanie się drużyny na w miarę łatwych etapach. Lepiej tę siłę drużyny zostawić szczególnie na ostatni tydzień, kiedy bez zespołu niewiele się zrobi. Słoweńca upatruję jako głównego faworyta. W tym roku kolarzom daje się we znaki pogoda. Czy ona może mieć wpływ na końcowy wynik? - Przypomina mi się edycja z 2013 r. Wtedy jechałem po szóste miejsce, a na 21 etapów 15 jechaliśmy w deszczu. Teraz też warunki są niewłoskie - deszcz, zimno. Odwiedziłem Bolonię podczas dwóch pierwszych etapów i pierwszy dzień było słońce, a w drugim tylko 12 stopni. Przy takiej pogodzie wielu kolarzy zniechęca się do jazdy. Jest ślisko, zimno, niebezpiecznie, a jeszcze jak dojdzie wiatr... Znam to uczucie po sobie. Jak widziałem z rana deszcz i jechałem na start to byłem po prostu zniechęcony. Wtedy dla niektórych kolarzy szanse na dobry wynik spadają o 50 procent. Trzeba się przemóc. Zostają najwytrwalsi. Nie wiadomo jeszcze co się stanie, gdy kolarze wjadą w wysokie góry. Na Gavii leży śnieg. Jazda w śniegu to również nic przyjemnego. Organizatorzy mają już plan B. Chcą w zamian, by zawodnicy dwa razy wjeżdżali pod Mortirolo. Rafał Majka zajmuje w tej chwili 18. miejsce w klasyfikacji generalnej. Jak pan ocenia szansę lidera grupy Bora Hansgrohe w tym wyścigu? - Wielkie toury rozgrywają się w ostatnim tygodniu. Musimy poczekać na ostatnie etapy i zobaczyć w jakiej sytuacji wtedy będzie Rafał. Rozmawiałem z nim podczas Giro. Jest pozytywnie nastawiony, chce walczyć. Ma szansę na dziesiątkę, a czy będzie walczyć o podium trzeba poczekać do wysokich gór. Jaki wynik będzie sukcesem dla Polaka? - Sukces to dojście do pierwszej piątki. Piąte miejsce to do tej pory najlepsze miejsce Polaka w Giro, wywalczone zresztą przez Rafała. Uważam, że awans do dziesiątki też byłby niezłym rezultatem. Rafałowi brakuje zwycięstwa etapowego w tym wyścigu. Wygrywał etapy w Tour de France i na Vuelcie, chce zgarnąć etapową koronę wielkich tourów. Gdyby coś mu nie wyszło w klasyfikacji generalnej to będzie jego cel, wtedy skupi się na odjazdach. Pan niedawno zakończył karierę, teraz pracuje w firmie Czesława Langa. Jakie zadanie pan pełni. - Jestem dyrektorem technicznym do spraw etapów i zabezpieczenia trasy. Na mojej głowie są trasy wyścigów organizowanych przez LangTeam - zabezpieczenia, opisy, kontakty z gminami z policją, strażą. Nowe wyzwanie, ale bardzo mi się podoba. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski