W Ivrei wyprzedzili go Hiszpan Benat Intxausti oraz Estończyk Tanel Kangert. Czołowa trójka uzyskała 14 sekund przewagi niewielką grupką z wszystkimi faworytami Giro, z wyjątkiem Włocha Mauro Santambrogio. Niemiec wyprzedził go w klasyfikacji generalnej. - Jest dobrze i oby tak dalej. Na finiszu stałem z góry na straconej pozycji, bo nie jestem sprinterem. Wiedziałem, że Intxausti i Kangert są szybcy. Próbowałem długiego finiszu. Nie udało się, ale i tak jestem bardzo zadowolony. Trzecie miejsce na takim wyścigu to nie byle co - ocenił Niemiec. Polski kolarz opowiedział także, jak doszło do zgubienia Santambrogio. Jeden z faworytów Giro d'Italia nie wytrzymał tempa na podjeździe na górską premię Andrate, niespełna 18 km przed metą. - To był naprawdę ciężki podjazd. W jego połowie zaatakował +Scarpa+ (Michele Scarponi, lider ekipy Lampre-Merida, w której jeździ Niemiec), a ja poprawiłem. Santambrogio miał wyraźny kryzys i dlatego tempo jeszcze bardziej wzrosło, żeby zyskać nad nim jak najwięcej - mówił Niemiec. Santambrogio, bohater sobotniego etapu w Bardonecchii, stracił we wtorek ostatecznie 2.24 min i w klasyfikacji generalnej spadł z czwartego na szóste miejsce. - Jutro trochę oddechu, a od czwartku zaczną się decydujące etapy. Oby starczyło sił - dodał Niemiec, który stratę do lidera wyścigu Włocha Vincenzo Nibalego zmniejszył do 4.13 min. 33-letni kolarz z Oświęcimia ma szansę na historyczny sukces. Dotychczas najwyższym miejscem Polaka w Giro d'Italia było dziewiąte Zenona Jaskuły w 1991 roku. Do końca wyścigu pozostało pięć etapów.