Trasa pierwszego etapu Giro liczyła osiem kilometrów. Metę "czasówki" usytuowaną na wzgórzu św. Łukasza poprzedzał stromy podjazd. Takie warunki dawały nadzieję na dobry wynik Majki. Polak wystartował tuż po godz. 18. W tym sezonie to włoski wyścig jest najważniejszą imprezą w kalendarzu brązowego medalisty igrzysk olimpijskich z Rio de Janeiro, który nie wystartuje w Tour de France. W sobotę spisał się bardzo dobrze - po swoim przejeździe wskoczył na piąte miejsce, wśród startujących po nim zawodników szybszy okazał się tylko Brytyjczyk Simon Yates z ekipy Mitchelton-Scott. Do zwycięzcy Majka stracił 33 sekundy. Pozostali Polacy - Pawel Poljański, Kamil Gradek i Łukasz Owsin - zajęli odległe miejsca. Najszybszy okazał się Roglić. Były skoczek narciarski, który świetnie radzi sobie po zmianie dyscypliny, wyprzedził o Yatesa o 19 sekund. Słoweniec z grupy Jumbo-Visma jest wymieniany wśród głównych faworytów wyścigu. Eksperci duże szanse na triumf dają również Vincenzo Nibalemu z ekipy Bahrain- Merida (w sobotę trzeci) i Tomowi Dumoulinowi z grupy Sunweb (piaty na pierwszym etapie). Roglić, Nibali i Dumoulin startowali już na początku rywalizacji, obawiając się pogorszenia pogody i wieczornego chłodu. Do ich wyniku zbliżył się dopiero startujący godzinę później Majka. Polak ściga się w Giro d'Italia po trzyletniej przerwie. Poprzednie wyścigi zawsze kończył w pierwszej dziesiątce: był siódmy (2013), szósty (2014) i piąty (2016). Rywalizacja zakończy się po trzech tygodniach w Weronie również etapem jazdy indywidualnej na czas.