Zawodnik hiszpańskiego zespołu Movistar ma 47 sekund przewagi nad Słoweńcem Primożem Rogliczem (Jumbo-Visma), 1.47 nad Włochem Vincenzo Nibalim (Bahrain-Merida) i 2.35 nad Rafałem Majką (Bora-Hansgrohe). Piąte miejsce zajmuje kolega lidera z teamu Hiszpan Mikel Landa - 3.15 straty. W poniedziałek kolarze odpoczywają, a od wtorku czeka ich sześć ostatnich etapów. Na początek będą mieli do pokonania 194 km z Lovere do Ponte di Legno. Impreza zakończy się w niedzielę indywidualną jazdą na czas na 17-kilometrowej trasie wokół Werony. - Jestem bardzo zadowolony i wzruszony, że to do mnie należy różowa koszulka. Teraz czeka mnie trudny tydzień. Na pewno dam z siebie maksimum. Nie mogę powiedzieć, że na pewno wygram, ale spróbuję. Czuję, że należę do grona faworytów. Mam silną ekipę i ten tydzień może należeć do nas, ale trzeba cały czas obserwować rywali. W Giro może się wydarzyć wszystko - powiedział Carapaz. Mimo że Nibali zajmuje trzecie miejsce, to właśnie Włocha Ekwadorczyk obawia się szczególnie. - To on może być najbardziej niebezpiecznym konkurentem. Ma ogromne doświadczenie i mnóstwo trofeów. Ale Roglicz ma na razie lepszy wynik. Do Werony jeszcze daleko i trzeba zachować spokój - dodał. Także Landa uważa, że należy uważnie obserwować przede wszystkim Nibalego. - Wkraczamy w decydujący tydzień i na początek czeka nas przełęcz Mortirolo, gdzie będę mógł pomóc Carapazowi. To bardzo wymagająca trasa, a do tego dochodzi zmęczenie z ostatnich dwóch tygodni. Trzeba się trzymać blisko Nibalego, to on jest głównym rywalem - ocenił Hiszpan. Reprezentant gospodarzy, dwukrotny triumfator Giro d'Italia (2013, 2016), nazwał Carapaza "silnym i solidnym liderem", ale z on z kolei większego zagrożenia spodziewa się ze strony Roglicza. Zdaniem Włocha należy wypracować sobie przynajmniej 60- lub nawet 90-sekundową przewagę nad Słoweńcem, aby nie stracić prowadzenia w Weronie. Zaplanowana na ostatni dzień ścigania 17-kilometrowa czasówka odbędzie się na trasie, na której w 1999 i 2004 roku kolarze rywalizowali w mistrzostwach świata, tyle że w odwrotnym kierunku. - Bardzo dobrze spisuje się w jeździe indywidualnej na czas i broni się na podjazdach, pokazując, że jest bardzo mocny - powiedział o Rogliczu 34-letni zawodnik Bahrain-Merida. Jak dodał, w trzecim tygodniu Giro rywalizacja jest jeszcze mniej przewidywalna. Potwierdził to w ubiegłym roku Brytyjczyk Chris Froome, który w ciągu dwóch dni odrobił pięciominutową stratę i został zwycięzcą wyścigu. - Przed nami bardzo trudny tydzień, we wtorek zaczyna się zupełnie inne Giro. To nawet nie o to chodzi, że etapy będą trudniejsze, ale dużą rolę odgrywa zmęczenie. Zachowanie koncentracji każdego dnia nie jest łatwe - przyznał, dodając że w gronie faworytów widzi też ósmego w klasyfikacji generalnej Brytyjczyka Simona Yatesa (Mitchelton-Scott) oraz dziesiątego Kolumbijczyka Miguela Angela Lopeza (Astana). Żaden z trójki liderów nie wspomina o Majce, który ma szansę na najlepszy wynik w historii występów w Giro. Polak ściga się w tej imprezie po raz pierwszy po trzyletniej przerwie. Poprzednie wyścigi zawsze kończył w pierwszej dziesiątce: był siódmy (2013), szósty (2014) i piąty (2016). Położona 27 km przed metą przełęcz Mortirolo (11,9 km wspinaczki przy średnim przewyższeniu 10,9 proc.) będzie głównym punktem wtorkowego etapu, który został skrócony o 32 km. Trasa miała prowadzić przez legendarną przełęcz Gavia (2618 m n.p.m.), ale zmodyfikowano ją z uwagi na niekorzystne warunki pogodowe i zagrożenie lawinami.