"Mam zabezpieczony bark i myślę, że nie stanie się nic złego. Ale to będzie dla mnie bardzo ciężki dzień, z trasą długości 264 kilometrów" - poinformował Contador na portalu społecznościowym. Jadący w różowej koszulce przodownika Hiszpan uczestniczył w groźnej kraksie kilkaset metrów przed metą szóstego etapu. Prześwietlenie wykonane bezpośrednio na mecie, w mobilnym ambulansie medycznym, nie wykazało żadnego złamania. Lekarze stwierdzili jednak bolesne zwichnięcie barku, co widać było wyraźnie podczas dekoracji triumfatorów, kiedy hiszpański kolarz nie mógł podnieść ręki, aby włożyć koszulkę lidera. Kontuzjowane ramię zostało unieruchomione na noc, a przed startem do piątkowego etapu Contadorowi założono specjalny opatrunek. "Byłem przekonany, że złamałem obojczyk" - przyznał z ulgą lider Giro po badaniach radiograficznych. Do upadku doszło na finiszowej prostej, kiedy jeden z widzów wychylił się za barierki ochronne, żeby zrobić zdjęcie. O kamerę zahaczył Daniele Colli z ekipy Nippo Vini Fantini, który okazał się najciężej poszkodowany. Prosto z miejsca wypadku przewieziony został do szpitala ze skomplikowanym złamaniem ręki. W kraksie leżał także mistrz Polski Bartłomiej Matysiak (CCC Sprandi). Poturbowany i poobcierany dotarł do mety piechotą, prowadząc uszkodzony rower. Zamieszanie spowodowane kraksą podzieliło dużą grupę, ale nie wpłynęło na wyniki, bowiem zdarzenie miało miejsce w tzw. strefie ochronnej i cały peleton sklasyfikowany został w jednakowym czasie. Po sześciu etapach Contador ma dwie sekundy przewagi nad Włochem Fabio Aru (Astana) i 20 nad Australijczykiem Richie Porte (Sky).